Andrzej stracił rodziców, zaczął pić, utracił pracę na kopalni. – Lawinowo poszło – ocenia w cieniu altanki, w ogrodzie przy parafii św. Andrzeja Boboli w Rudzie Śląskiej.
To tutaj, w Domu Ubogich, znajdują swoje miejsce podobnie poobijani przez życie. Dostają wsparcie, ciepły posiłek, ale także zadania do wykonania. – Przyprowadził mnie tu znajomy z noclegowni – mówi Robert. O tym, dlaczego wylądował na ulicy, za bardzo nie chce mówić. – Tutaj znajduję życzliwość, mogę się wykąpać, zrobić pranie, coś zjeść. Ale najbardziej lubię pomagać przy kościele – deklaruje. – Do Domu Ubogich może przyjść każdy. Warunek jest jeden: musi być trzeźwy, na wstępie jest badanie alkomatem. Rano podopieczni dostają ciepłą herbatę, kanapki. Jest czas na rozmowy. Potem jest okazja do zrobienia czegoś dobrego: dzisiaj panowie rąbali i układali drzewo. Zwykle sprzątają teren wokół kościoła, grabią trawę lub liście – mówi Alina Szulirz, koordynatorka Domu Ubogich, przewodnicząca Stowarzyszenia św. Filipa Nereusza w Rudzie Śląskiej. Na zakończenie dnia jest czas na gry, rozmowy, zimą – wspólne oglądanie filmu. W czwartki podopieczni uczestniczą we Mszy św. o 16.00.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.