Hart ducha pomaga im przetrwać najtrudniejsze chwile. Wtedy nawet planowanie pasterki zgodnie z harmonogramem przerw w dostawie prądu jest czymś oczywistym.
Tu się nic nie zmieniło – zapewnia nieco ponad rok po agresji Rosji na Ukrainę ks. Bartłomiej Sajdok, kapłan z archidiecezji katowickiej posługujący za wschodnią granicą. Wielu może się taka deklaracja wydać szokująca, ale wpływ na taki odbiór sytuacji ma wiele czynników. Po pierwsze: miejsce pracy – w archidiecezji lwowskiej, w niewielkiej miejscowości Draganówka początkowo najpoważniejszym skutkiem wojny była emigracja wewnętrzna. – Mówimy o ok. 8 mln uchodźców wewnętrznych. Z przekazywanych na bieżąco wiadomości wynikało, że w miastach liczba mieszkańców zwiększyła się w tym czasie nawet o 100 proc. Poza tym ciągle niewielu zdaje sobie sprawę, jak rozległym krajem jest Ukraina. Główne uderzenie Rosjan jest skierowane we wschodnią część, my znajdujemy się na zachodzie, bliżej Polski – podkreśla ks. Bartłomiej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.