Obecny na prezentacji bp Adam Wodarczyk mówił, że na przekór kulturze, która narzuca strach przed bezbronnością, która wypycha na margines to, co kruche i słabe, jesteśmy wezwani do niesienia chorym troski i współczucia. Swoim świadectwem podzielili się lekarze, pielęgniarki i pielęgniarz.
Prezentacja odbyła się w Okręgowym Szpitalu Kolejowym w Katowicach. Bp Adam Wodarczyk mówił o miłosiernym Samarytaninie, którego przykład przytoczył papież Franciszek w swoim orędziu. Pomocniczy biskup z Katowic zwrócił uwagę, że ta przypowieść sprzed 2 tysięcy lat mocno, wzruszająco przemawia do wszystkich ludzi, również tych, którzy jeszcze nie spotkali w swoim życiu Jezusa.
Bp Adam Wodarczyk– Pobitego człowieka minęły na początku dwie osoby religijne, choć teoretycznie miały duchowe podstawy, żeby zauważyć, w jakiej potrzebie jest ten człowiek. Dopiero będący na marginesie życia Samarytanin zachował się jak trzeba: wzruszył się głęboko i pochylił się nad tym człowiekiem – powiedział. – Ojciec święty mówi, że choroba jest elementem ludzkiego życia. Każdy prędzej czy później się z tym zmierzy. Najpierw często w otoczeniu bliskich mu osób, potem w swoim własnym. Choroba staje się czymś nieludzkim, jeśli człowiek jej u bliźniego nie dostrzega, jeśli nie okazuje współodczuwania. To bardzo ważne, żeby w ludziach budzić tę troskę – dodał.
Strach przed bezbronnością
Biskup Wodarczyk przyznał, że dla niego głos papieża w tym orędziu jest bardzo poruszający. – Dla mnie jest on zachętą, że nawet jeśli ma się niewiele, można zrobić bardzo dużo, pochylając się nad drugim człowiekiem, dając mu swój czas, swoją miłość, swoją troskę – powiedział.
Zauważył, że żyjemy w kulturze, w której boimy się bezbronności. Ocenił, że w naszej kulturze to, co kruche i słabe, często jest wypychane na margines.
Cytował słowa Franciszka o tym, że choroba przychodzi do każdego. – Tam jest takie genialne zdanie, bardzo prawdziwe, że na chorobę tak naprawdę nie da się przygotować. Kiedy przychodzi jakieś cięższe doświadczenie choroby, cierpienia, dla człowieka to zawsze jest szok. Musi sam z tym się zmierzyć. Papież mówi, że nawet na doświadczenie, że się starzeję, że już nie mam takiej siły i witalności, jakie miałem 10, 15 lat temu, też trzeba umieć się zgodzić. Podobnie jak i na to, że będzie to udziałem moich rodziców, że dla kogoś to będzie udziałem małżonka – powiedział. – Jest to wezwanie do wrażliwości, z takim przesłaniem: Jeśli dzisiaj jesteś zdrowy, pamiętaj, że za chwilę możesz być w sytuacji osoby, o której mówi ta przypowieść: leżącego na drodze pobitego człowieka, który potrzebuje pomocy. Czasami jest tak, że to dobro, które czynimy, kiedy jeszcze możemy to robić, Pan Bóg nam zwróci wtedy, kiedy my będziemy potrzebujący – zauważył.
Cieszmy się, że mamy kapelanów
Prof. Edward Wylęgała, kierownik oddziału okulistyki Szpitala Kolejowego w Katowicach, rozbawił biorących udział w prezentacji uwagą, że postawa miłosiernego Samarytanina to nie tylko misja pracownika służby zdrowia, ale też prekursorstwo Narodowego Funduszu Zdrowia. – Proszę zobaczyć, Samarytanin zakontraktował leczenie i powiedział, że za nadwykonanie jeszcze zapłaci; patrzę na pana dyrektora… – powiedział, zwracając się do szefa NFZ.
Mówił też m.in. o tym, jak ważna była posługa kapelanów w szczycie pandemii, kiedy pacjentom brakowało tlenu. – Chorzy nie dość, że się dusili, to jeszcze byli sami. Bardzo dobrze, że księża wchodzili wtedy na oddziały covidowe – powiedział. – Cieszymy się, że mamy kapelanów, że jest klimat, który sprzyja ich obecności, bo może w przyszłości być tak, że ich znowu nie będzie – powiedział.
Ty się módl
Prof. Katarzyna Mizia-Stec, prorektor Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, mówiła, że pracownik służby zdrowia w pacjencie ma widzieć człowieka i każdemu ma służyć. Zwróciła uwagę, że pomaga w tym uświadomienie sobie, że każdy z nas był chorym albo będzie chorym.
Orędzie papieża komentował też ks. Marcin Niesporek, duszpasterz Służby Zdrowia Archidiecezji Katowickiej. Z perspektywy kapelana szpitalnego zwrócił uwagę, że we współczuciu trzeba być autentycznym. Pacjenci to zauważają. Mówił o pokonywaniu dystansu, który dzieli człowieka chorego i zdrowego. – Myślę, że to pokonywanie dystansu polega na tym, żeby umieć zaakceptować człowieka, który cierpi. Aby to zrobić, najpierw trzeba zaakceptować swoje własne cierpienie. Wtedy mocą współczucia można być obecnym w cierpieniu drugiego człowieka – zauważył.
Wypowiadała się też siostra Fides, służebniczka, pielęgniarka koordynująca bloku operacyjnego okulistycznego w Szpitalu Kolejowym. Wspominała, jak w czasie bardzo trudnych operacji lekarz czasami mówi: „Siostro, ja robię co mogę, a ty się módl”. – Wiem, że to pomaga zarówno pacjentom, jak i prowadzącemu operację – mówiła.
Chwyt z „Pani Doubtfire”
Brat Konrad jest pielęgniarzem, instrumentariuszem bloku operacyjnego okulistycznego na okulistyce Szpitala Kolejowego w Katowicach, a także zakonnikiem – franciszkaninem. Wstępował do zakonu z myślą, że zostanie kapłanem, będzie mówił kazania. Pewnego dnia był świadkiem, jak jego sędziwy współbrat tak bardzo zakrztusił się kawałkiem bułki, że zaczął odchodzić. Konrad zastosował chwyt, który zobaczył trzy dni wcześniej w filmie „Pani Doubtfire” i uratował współbratu życie. Stwierdził wtedy, że jego powołaniem jest służba ludziom w zawodzie medycznym.
Zwrócił uwagę na zdania w papieskim orędziu, poświęcone dwóm rodzajom przeżywania choroby. Pierwszym jest przeżywanie jej w towarzyszeniu, w towarzystwie drugich, wtedy możemy przejść ją, przetrawić w sposób spokojny. Drugim rodzajem jest cierpienie przeżywane w samotności. – Mam bardzo wiele kontaktu z osobami chorymi, także poza szpitalem. To towarzyszenie wydaje się być pierwszym, naczelnym środkiem leczniczym, które można względem pacjenta zastosować. W wielu przypadkach ten najprostszy środek, nasze pochylenie, dobre słowo, działa cuda – powiedział.
Podkreślił, że zawody medyczne nie są tylko pracą zawodową. – To jest pewien rodzaj służby i pewien rodzaj posłannictwa – podkreślił.
Małgorzata Smoleń, dyrektor Szpitala Miejskiego św. Łukasza w Piekarach Śląskich, podzieliła się poruszającym świadectwem z drugiej strony: pacjenta. Spędziła niedawno 80 dni w szpitalu, w tym ponad 50 dni na OIOM-ie. Jej opowieść zamieściliśmy w nr 5/2023 "Gościa Katowickiego" w tekście: Ostatnia była twarz Matki Bożej.
Małgorzata Smoleń