- Myślę, że każda wojna, każdy czas trudny dla społeczeństwa generuje swoich bohaterów, takich Haników. Pamiętajmy, byśmy biorąc z niego przykład, potrafili się w trudnym czasie właściwie zachować - powiedział obecny na uroczystości krewny błogosławionego.
Tablica została umieszczona na murze obecnego aresztu śledczego przy ul. Mikołowskiej w Katowicach. To tam, w nocy z 2 na 3 grudnia naziści wykonali na błogosławionym księdzu wyrok śmieci. Został zgilotynowany za działalność wrogą wobec Rzeszy, czyli zorganizowanie siatki pomocy charytatywnej dla najuboższych mieszkańców Rudy Śląskiej (gdzie posługiwał) i okolic. W tym roku przypada 80. rocznica tego wydarzenia.
O upamiętnienie ks. Jana w taki sposób zabiegały archidiecezja katowicka i ministerstwo sprawiedliwości. W uroczystym odsłonięciu tablicy uczestniczyli żyjący krewni błogosławionego. W ich imieniu głos zabrał Kazimierz Trojan, który podziękował za tę inicjatywę. – Dzieje się to w dniu szczególnym dla naszej rodziny. Data 3 grudnia zawsze przenosi nas w ten czas, tę noc, kiedy za tymi murami stracił życie nasz wujek, kochany brat i syn. Wspominamy ten dzień zawsze z wielkim przejęciem – mówił. – Być może ta tablica, na której wypisano imię bł. ks. Jana Franciszka, przypomni nie tylko jego, ale i tych, którzy tu stracili życie przez ścięcie na gilotynie, a było ich ponad 550 osób. Kto wie, czy między nimi nie było podobnych do ks. Jana? Myślę, że każda wojna, każdy czas trudny dla społeczeństwa generuje swoich bohaterów, takich Haników. Pamiętajmy, byśmy biorąc z niego przykład, potrafili się w trudnym czasie właściwie zachować – powiedział krewny błogosławionego.
Tablicę poświęcił abp Wiktor Skworc. – Mówię o nim „męczennik czasu wojny”, bo został nam dany na czas wojny. Wtedyśmy tego nie przewidywali, kiedy była beatyfikacja, ale on przychodzi do nas z konkretnym przesłaniem: w tej sytuacji trzeba się po ludzku zachowywać, trzeba myśleć kategoriami „my”, a nie „ja”, kategorią pomocy biedniejszym – mówił abp Wiktor Skworc. Przypomniał, że inspirowani przykładem błogosławionego pomagamy w archidiecezji uchodźcom z Ukrainy – w Wyższym Śląskim Seminarium Duchownym ciągle działa punkt recepcyjny. Drugi jest na Wydziale Teologicznym. – Niech ta tablica będzie wezwaniem: „Przechodniu, zatrzymaj się, przeczytaj i powiedz o tym młodym człowieku, który oddał życie, służąc drugiemu, potrzebującemu pomocy”. To męczennik miłości miłosiernej, o którym nie tylko powinniśmy mówić, ale także go naśladować, bo to przykład mobilizujący i inspirujący – zwracał uwagę metropolita.
– Uczy nas tego, żeby zawsze realizować sprawy wielkie: kochać ojczyznę, ale patrzeć też na tych, którzy potrzebują pomocy. Dlatego ks. Jan Franciszek Macha może być wzorem służby więziennej, która ma pod opieką różnych ludzi, którzy nieustająco potrzebują pomocy – mówił wiceminister sprawiedliwości Michał Woś, który nadzoruje służbę więzienną.
List do zgromadzonych przekazała także marszałek Sejmu Elżbieta Witek. „Heroiczna postawa, przepełniona miłością do Boga i człowieka budzi wielki podziw, a także skłania do głębokiej zadumy nad istotą człowieczeństwa i pojednaniem” – napisała.
Po uroczystościach przed aresztem śledczym jej uczestnicy udali się do katedry Chrystusa Króla na modlitwę przed obrazem ks. Jana Machy. W katedralnej kaplicy Najświętszego Sakramentu są również udostępnione relikwie po błogosławionym: ostatni list, zakrwawiona chusteczka i różaniec własnoręcznie wypleciony przez ks. Jana.