Nowy numer 38/2023 Archiwum

Nie idea, lecz spotkanie

O Opatrzności, koordynacji działań i przyjmowaniu uchodźców pod swój dach mówi ks. Łukasz Stawarz, dyrektor Caritas Archidiecezji Katowickiej.

A czy Zachód partycypuje w pomocy niesionej przez Caritas?

Tak, gotowość wsparcia zgłosiła m.in. niemiecka diecezja Essen, która jest naszą diecezją partnerską. Mieliśmy też transporty z Anglii, Hiszpanii, Niemiec, Włoch. Niektórzy pytają, czego nam potrzeba, a niektórzy po prostu jadą. Były też propozycje od Caritas niemieckiej i z Hiszpanii, dotyczące przyjęcia niepełnosprawnych dzieci. My przekazujemy te kontakty do urzędów, bo nie zajmujemy się relokacją, to jest zbyt duża odpowiedzialność.

Wiele rodzin przyjmuje uchodźców pod swój dach. Jednocześnie apeluje się o rozważne podejmowanie takiej decyzji...

Do dziś [30 marca – przyp. red.] otrzymaliśmy od parafii deklaracje zapewnienia 470 miejsc w rodzinach. Wiemy też, że istotnie jest duża liczba parafian, którzy już przyjęli uchodźców. Od początku konsultowaliśmy tę sprawę z urzędem wojewódzkim. Każdy wojewoda ma do dyspozycji kilka tysięcy miejsc zbiorowego zakwaterowania i to one w pierwszym rzędzie są wykorzystywane. Ale dobrze, że baza miejsc u osób prywatnych jest, bo uchodźcy będą do nas zapewne napływać. Nasi wolontariusze dzwonią i sprawdzają te miejsca, ich standard i bezpieczeństwo. Caritas jako organizacja od samego początku oddała do dyspozycji uchodźców Dom noclegowy św. Marcina w Katowicach, ośrodek wypoczynkowy w Ustroniu, archidiecezjalne i zakonne domy rekolekcyjne – łącznie prawie 300 miejsc. Oprócz seminarium potrzebującym służą też obiekty parafialne. Wspólnie możemy więcej i nawzajem się uzupełniamy. Państwo ma takie możliwości, których my nie mamy, a my z kolei mamy coś, czego nie ma państwo – pewną elastyczność, działanie poza schematami, reagowanie od razu. Synchronizacja przynosi dobre efekty. Wspólnie staramy się wypracować procedury bezpieczne i dla uchodźców, i dla osób, które ich przyjmują. Chcemy uniknąć nadużyć, które z jednej i drugiej strony już się zdarzały. Niektórzy mogą nie poradzić sobie z uchodźcami, ze wspólnym życiem pod jednym dachem. Potrzeba na pewno rozwagi.

Ale trzeba też doceniać te odruchy serca…

Oczywiście. To, że ludzie oddolnie przyjęli Ukraińców do swoich domów, jest ważnym gestem miłosierdzia i cechą chrześcijańskiej gościnności. Wiemy jednak, że ta pomoc będzie długofalowa, to nie będzie kwestia dni czy tygodni, ale prawdopodobnie miesięcy, a może nawet kilku lat.

„Nie decyzja, nie idea, ale spotkanie z człowiekiem – to jest miłosierdzie”, mówił Ksiądz w jednym z wywiadów.

To słowa zainspirowane encykliką Benedykta XVI „Deus caritas est”. Miłość jest spotkaniem z osobą. Nie można traktować miłości jako czegoś wirtualnego. Teraz mamy wyjątkową okazję, by czynić miłosierdzie w praktyce. dobromila.salik@gosc.pl

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast