Bracia bliźniacy z Katowic- -Kostuchny, którzy są proboszczami na Ukrainie, przywieźli do naszego regionu uchodźców i zaraz wrócili do swoich parafii z darami od Ślązaków.
Ksiądz Łukasz jest proboszczem w Krzemieńcu, a ksiądz Mateusz w Skolu. To Ukraina Zachodnia, do której dociera coraz więcej uchodźców ze strefy ciężkich walk. – Uderzające jest to, że oni są małomówni, cisi, milczący. Do naszego domu rekolekcyjnego w Skolu w Karpatach przyjechała grupa, w której było siedmioro dzieci – relacjonuje ks. Mateusz Grochla. – Nasi goście powiedzieli, że to będzie pierwsza od dziesięciu dni noc spędzona nie w piwnicy i bez bomb. Zaraz poszli spać. Następnego dnia rano mieliśmy jednak w Skolu alarm bombowy. W pięć minut ci uchodźcy byli ubrani i spakowani. Jedna z kobiet, Olena, podziękowała nam i wyjaśniła, że kiedy dzieci znowu słyszą alarm, nie potrafią tego znieść. Wzięli swoje rzeczy i od razu wyjechali za granicę – mówi.
Dary ze Śląska
Opowiada też o uchodźcach z Czernichowa, którym chciał wstawić do pokoju szafkę, żeby mogli do niej włożyć swoje rzeczy. – Odpowiedzieli: „Ale nam szafki nie trzeba, bo my nic nie mamy” – wspomina.
Śląscy księża bliźniacy przywieźli na Śląsk swoich parafian i rozlokowali ich u znajomych. W drodze powrotnej zawieźli na Ukrainę dary zebrane w Kostuchnie, Paniówkach i parafii NSPJ w Mysłowicach, a także w Łodzi. To m.in. leki, apteczki, śpiwory, termosy, żywność, powerbanki.
Kapłani mówią, że ich posługa duszpasterska na Ukrainie jest teraz bardzo potrzebna – zarówno ze względu na wojnę, jak i trwający Wielki Post. Zdecydowali się jednak na podróż na Śląsk, bo konieczna jest też pomoc charytatywna, a inni mężczyźni z ich parafii nie mogą przekraczać granicy.
Ślązacy bardzo im pomagają. Młodszy brat księży, Tymoteusz, którego bliźniacy od 30 lat z przyzwyczajenia tytułują „Maleńki”, ekspresowo zorganizował im generatory prądotwórcze. W trzecim dniu wojny wraz z innymi darami zawieźli je na Ukrainę przyjaciele Ania i Marek Pławeccy oraz Szymon Szewczuk. Ostatnio wikary z Chwałowic zaproponował, że zebrane w parafii dary sam podrzuci im na granicę. To dla nich duża pomoc.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się