28 uchodźców wojennych znalazło azyl w salkach parafii w Rybniku-Niewiadomiu Górnym. Kiedy Ukrainki opowiadają o ucieczce ze strefy walk, płaczą. – A my płaczemy z nimi – mówią pomagające im Ślązaczki.
Też jesteśmy kobietami i mamy dzieci. Wyobrażamy sobie siebie w takiej sytuacji – dodają.
Wśród uchodźców w salkach parafii Bożego Ciała i św. Barbary w Rybniku-Niewiadomiu Górnym w zeszłym tygodniu było trzynaścioro dzieci. Uciekinierzy mają w planach dalszą podróż, np. do rodzin w innych częściach Europy. Docelowo parafia czeka na małych uchodźców z ewakuowanego ukraińskiego domu dziecka lub z rodzin zastępczych.
Obecna sytuacja wywołała ogromną mobilizację mieszkańców Niewiadomia i okolic. Ludzie ciągle przywożą dary, w tym żywnościowe. Trzeba jeszcze dokupić oleju opałowego, żeby uchodźcom było ciepło.
Kilkanaście kobiet codziennie tu przychodzi, żeby pomagać. – Jedna z koleżanek, choć sama ma pięcioro dzieci, zjawia się tu nawet, gdy Ukraińcy docierają do Niewiadomia przed północą. Wspierają nas mężowie, którzy przejęli część obowiązków domowych – mówią pomagające Dominika, Martyna i Kinga.
Dzieci dotarły do Niewiadomia chore lub przeziębione, bo uciekały z domów w zimowych warunkach. Uchodźcy codziennie dostają tu ciepłe posiłki. Dzieciom udało się zorganizować wyjście do Fly Parku. Poskakały tam na trampolinach i wróciły uśmiechnięte od ucha do ucha. – Ich mamy nie są bierne. Kiedy bierzemy się za wycieranie podłóg, Ukrainki zaraz dołączają. Wręcz zabierają nam mopy – mówią Ślązaczki.
Wśród uchodźców w Niewiadomiu są trzy Ukrainki spod Kijowa, które są siostrami. Przyjechały z sześciorgiem dzieci. Najmłodsza jest 5-miesięczna Wiera. – Uciekały przez pięć dni, z czego trzy dni szły piechotą. Była też Oksana z 7-letnią córką Weroniką. Leciały dalej do Szwecji, a przy pożegnaniu mówiły, że nigdy nas nie zapomną i po wojnie nas odwiedzą – mówią Polki.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się