Metropolita katowicki przewodniczył Mszy św. w parafii św. Bartłomieja, do której należy pobliskie Sanktuarium św. Walentego. Liturgię sprawowano w intencji mieszkańców Bierunia.
W homilii metropolita katowicki odniósł się do patrona miasta Bieruń, św. Walentego, biskupa i męczennika. Powiedział, że wspominamy go nie tyle w świetle skąpych źródeł historycznych, ile w świetle przekazanego dziś słowa Bożego. – Na przeciwległych biegunach znajdują się dwa słowa: przeklęty mąż - błogosławiony mąż. Oczywiście św. Walenty był mężem błogosławionym, bo całą ufność położył w Panu – ukazywał arcybiskup. Jak zauważył, ten święty wytrwał w wierności Bogu do końca, czyli do męczeńskiej śmierci.
Abp Skworc potwierdzał, że biskup Walenty „nie przestaje wydawać owoców” po dziś dzień. Świadczy o tym kult i wpływ świętego na pielgrzymów przybywających do niego od wieków. Hierarcha odniósł się do Ewangelii, która dziś również jest zbudowana na przeciwieństwach: błogosławieni wy – biada wam. Przypomniał, komu obiecane jest błogosławieństwo, a komu groźba.
Arcybiskup zauważył, że Jezus w pierwszym biada wymienia bogactwo, jako niebezpieczeństwo wiązania swojej przyszłości z posiadaniem rzeczy. Mowa jest tu o materializmie praktycznym. – I rzeczywiście jest ono poważnym niebezpieczeństwem opierania się na możliwościach jakie daje materialny dostatek i pieniądze. Zjawisko wystarczania sobie ma swoje duchowe skutki, widoczne choćby w zaniechaniu osobistej relacji z Bogiem, modlitwy – tłumaczył.
Metropolia katowicki zachęcał do postawienia sobie pytania: w czym lub w kim pokładam nadzieję. Jak wskazywał, to pytanie zadaje również św. Paweł w II czytaniu i odpowiada, że nadzieję trzeba wiązać z Chrystusem Zmartwychwstałym. – To dzięki Niemu nasze życie otrzymuje nową perspektywę, perspektywę życia po życiu – uzasadniał.
Tą prawdą wiary żył bardzo intensywnie św. Walenty. Dowiadujemy się tego z przekazów historycznych. Jak zauważał arcybiskup, w tamtych czasach powszechne było w Kościele przekonanie o rychłej paruzji, czyli ponownym przyjściu Zbawiciela w chwale, na sąd ostateczny. Ta perspektywa była dla św. Walentego z pewnością umocnieniem w chwili próby, w godzinie męczeństwa, która była dla niego godziną spotkania ze Zmartwychwstałym.
Zwracając się do zgromadzonych wiernych, abp Skworc mówił, że nasze życie także jest ciągnącą się latami chwilą próby. – Ciągle dokonujemy wyborów, które decydują czy idziemy drogą błogosławionych czy zbliżamy się niebezpiecznie do tych, do których odnosi się słowo "biada" z dzisiejszej Ewangelii – zaznaczał, dodając, że naszą podstawową powinnością jest "żyć zmartwychwstaniem Chrystusa i o nim świadczyć, zwłaszcza w czasach, w których jedno jest pewne, że nic nie jest pewne".
Przekonywał, że wiara chrześcijańska niesie niezwykłą ofertę, bo odpowiada na wszystkie egzystencjalne lęki, na życiowe pytania, jakie człowiek sobie stawia. – Są to pytania o przyszłość świata, rodziny ludzkiej, o życie i jego sens, o to, co po nim? Odpowiedzią jest fakt zmartwychwstania Chrystusa i nasze w Nim – powiedział.
Metropolita katowicki zachęcał do udziału w Eucharystii, bo to ona daje nam już zadatek życia wiecznego. – „Cieszcie się i radujcie, bo wielka jest wasza nagroda w niebie”. To pewnie te słowa chciałby nam dzisiaj tu zgromadzonym przekazać św. Walenty, zachęcając byśmy zostali życiowymi, wiecznymi optymistami – mówił na koniec.
Metropolita katowicki przewodniczył Mszy św. w parafii św. Bartłomieja, do której należy pobliskie sanktuarium św. Walentego. Liturgię sprawowano w intencji mieszkańców Bierunia. Po Mszy św. odbyła się procesja pod pomnik św. Walentego, a następnie w sanktuarium - nabożeństwo ku czci św. Walentego.