Na ten dzień czekała cała archidiecezja. Mamy pierwszego absolwenta Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego, który został wyniesiony na ołtarze.
Na odkrycie ks. Jan Macha czekał przeszło sześć dekad, ale – jak mówi jego rodzina – sam wiedział, kiedy się o tę pamięć upomnieć.
– Myśmy w rodzinie żyli duchem wujka Hanika. Tak go nazywaliśmy w domu. To było czymś naturalnym. Mama i babcia opowiadały, jak został księdzem – wspominał najstarszy siostrzeniec ks. Jana, Kazimierz Trojan, w czasie uroczystego zakończenia etapu diecezjalnego procesu beatyfikacyjnego. – Teraz czuję, że wujek się upomniał o swój czas – dodał. – „Krew męczenników jest posiewem chrześcijan”. To starożytne przekonanie nie traci na wartości. Z pewnością męczennicy XX i XXI wieku wciąż odgrywają dla chrześcijan podobną rolę. Ich ofiara przyczynia się nieustannie do wzrostu Kościoła. Dla młodego pokolenia spotkanie z tym młodym męczennikiem może być frapujące w tym sensie, że uświadamia, że ktoś kiedyś oddał życie, abyśmy dzisiaj żyli jako ludzie wolni – mówił przed uroczystością w rozmowie z KAI abp Wiktor Skworc. Do chwały ołtarzy ks. Jan Macha wyniesiony zostaje w katowickiej archikatedrze. O tym, jakie miejsca naznaczył swoją obecnością błogosławiony i które warto odwiedzić po beatyfikacji, piszemy na ss. II i III.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się