Metropolita katowicki przewodniczył Mszy św. w intencji Ojczyzny. W liturgii wzięli udział przedstawiciele władz państwowych i samorządowych oraz służby mundurowe.
W homilii hierarcha nawiązał do dzisiejszej Ewangelii, w której Jezus oświadcza, że królestwo Boże jest pośród nas. - Ma ono swoją konstytucję - to osiem błogosławieństw - i niezmienne prawo: przykazanie miłości Boga i bliźniego. Przyszło w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa, który "wpierw jednak musi wiele wycierpieć i być odrzuconym przez to pokolenie" - mówił arcybiskup.
Przypominał, że od ostatniej wieczerzy królestwo Boże przychodzi w Eucharystii. Wspominał także sługę Bożego ks. Jana Franciszka Machę, którego beatyfikacja odbędzie się w katowickiej katedrze w sobotę 20 listopada.
Wskazywał, że dzisiejsze Święto Niepodległości obchodzimy w klimacie 100. rocznicy wybuchu i zakończenia III powstania śląskiego. - Wiemy, że powstanie nie miałoby szans, gdyby nie oddolne poparcie za strony autochtonów, Górnoślązaków, dlatego modlimy się za poległych powstańców i ofiary walk po obu stronach barykady, za poległych żołnierzy wojsk sojuszniczych stacjonujących tu dla utrzymania pokoju i modlimy się wspólnie o pokój dla mieszkańców Górnego Śląska, dla Polski, dla całej rodziny ludzkiej - mówił.
Jednym z takich Górnoślązaków, obywateli Rzeczypospolitej, był Jan Franciszek Macha, urodzony w 1914 roku. Należał do Stowarzyszenia Młodzieży Polskiej i angażował się w kołach muzycznym (grał na skrzypcach), literackim i sportowym. W roku 1933 zdał maturę i wyruszył na Krakowa, aby studiować na Uniwersytecie Jagiellońskim i wstąpić do Śląskiego Seminarium Duchownego w Krakowie. W czerwcu 1939 r. przyjął święcenia kapłańskie i od września tego roku podjął posługę duszpasterską w parafii św. Józefa w Rudzie Śląskiej.
1 września wybuchła II wojna światowa. Wtedy natychmiast, oprócz codziennej, gorliwej posługi duszpasterskiej, ks. Jan rozpoczął działalność patriotyczną oraz charytatywną pomoc na terenie Rudy Śląskiej.
Działalność prowadzona przez ks. Machę nie uszła uwagi niemieckich władz okupacyjnych. To właśnie działalność charytatywna stała się powodem jego aresztowania we wrześniu 1941 r. i skazania go na śmierć. Wyrok wykonano w nocy z 2 na 3 grudnia 1942 r. w więzieniu w Katowicach przez ścięcie pod gilotyną. Ciało spalono w Auschwitz. - Oto pouczający życiorys Górnoślązaka, patrioty, duchownego i wkrótce błogosławionego Kościoła - podkreślał abp Skworc.
Przypominał, że Kościół jest wspólnotą pamięci. - Owa pamięć nazywa się tradycją - dodał. Cytował też słowa brytyjskiego pisarza Gilberta Chestertona, który zwracał uwagę na demokratyczny aspekt wszelkiej tradycji: "Tradycja oznacza oddawanie głosów na najmniej znaną spośród klas społecznych, na naszych przodków. To demokracja zmarłych. Tradycja nie chce podporządkowywać się małej i aroganckiej oligarchii tych, którzy przypadkiem znaleźli się tu i teraz" (G.K. Chesterton, "Ortodoksja", Warszawa 1998, str. 61).
- Tradycja oznacza przekazywanie z pokolenia na pokolenie tego, co zachowuje się w żywej pamięci i za co jest się odpowiedzialnym - zaznaczył metropolita katowicki. Wskazywał ponadto, że w każdym pokoleniu trzeba poszukiwać nowych form wyrazu tego, co niezmienne, by tradycja nie umarła. Temu ma służyć dzisiejsza uroczystość. - Patriotyzm to tradycja, to demokratyczne oddawanie naszych głosów na wartości przekazane nam przez naszych przodków i wydobywanie ich samych z niepamięci - podkreślił, przypominając o powstającej instytucji, jaką jest Panteon Górnośląski.