Kilkanaście donic, ławki, błotna kuchnia – to w tej przestrzeni rosną i dojrzewają więzi sąsiedzkie.
Zatomizowana społeczność, bez większych więzi, czasem nawet bez prostego „dzień dobry” w czasie spotkania na klatce schodowej – takie diagnozy mieszkańców osiedli słychać najczęściej.
Zauważyć łatwo, ale jak odwrócić obecny trend? W Chorzowie-Batorym działa Ogród Społeczny, który pokazuje, że chęci i trochę pracy na świeżym powietrzu mogą przynieść zaskakujące efekty.
Zaczęło się od pomysłu Agnieszki Pielok-Opary, która postanowiła zgłosić swój projekt do budżetu obywatelskiego Chorzowa. – Opinie, które słyszałam wtedy, można podzielić na dwie zasadnicze grupy: starsi z obawą pytali, czy się uda, „czy nam ktoś później tego nie zniszczy”, młodsi, zwłaszcza rodzice z małymi dziećmi, pochodzili do tematu entuzjastycznie – wspomina. – Zgłosiłam projekt, ponieważ brakowało mi miejsca, gdzie dzieci mogłyby doświadczać spotkania z przyrodą, które nie będzie typowym placem zabaw. Dla mnie to także eksperyment społeczny – dodaje.
Udało się uzyskać poparcie i finansowanie. W ostatnich dniach maja za budynkami przy ul. Skrajnej stanęły donice i ławki, jest też niewielka przestrzeń do zabawy dla dzieci. – Jestem entuzjastką pedagogiki montessoriańskiej, dlatego w ogrodzie znalazło się miejsce na „błotną kuchnię”. Tam dzieci mogą, korzystając z zasobów natury, z tego, co mają obok, trenować umiejętności życia codziennego. Nie każdemu dziecku taka forma musi odpowiadać, ale u nas chętnych do gotowania nie brakuje – mówi pomysłodawczyni.
Aby utrzymać zaangażowanie mieszkańców, Agnieszka od początku planowała, że ogród nie będzie tylko miejscem „hodowli”, ale także warsztatów. Chętni mogli nauczyć się robić lampiony ogrodowe, odnawiać stare meble czy robić doniczki ze starych butelek PET. – Prowadzący porwali uczestników swoimi pomysłami – śmieje się Agnieszka. – Wiedziałam, że proces „oswajania” tego miejsca musi wiązać się z jakimiś wydarzeniami. Jednych przyciągnęły rabatki, a innych właśnie warsztaty i spotkania – wyjaśnia. I dodaje, że od początku we wszystkich działaniach ogród wspiera Miejski Domu Kultury „Batory”. – Muszę podkreślić, że bardzo wspiera mnie też mój mąż. Jest złotą rączką, postawił i pomalował ogród – uśmiecha się.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się