Na wieść, że proboszcz sprzedaje miastu Katowice drewniany kościół, zbiegły się kobiety z Syryni. Z oburzeniem oświadczyły, że świątyni nie oddadzą. Przekonało je dopiero dodanie do umowy pewnego zapisu. Zapisu, który po latach, gdy zabytek stał już w katowickim parku Kościuszki, ocalił go.
Nagrobek siodłaka Gaidy
Świątynia o mało nie spłonęła w końcu XX wieku. W latach 1995–1997 było aż 5 prób jej podpalenia.
Miasto Katowice zadbało wtedy o całodobową ochronę zabytku. Strażnik codziennie rano otwiera też bramę i drzwi do przedsionka kościółka. Korzystają z tego ludzie spacerujący po parku. Wielu modli się przy kracie między przedsionkiem a nawą.
Kościół św. Michała jest dzisiaj filią Muzeum Historii Katowic. – Miasto dba, żeby to miejsce wyglądało pięknie, przeprowadza też remonty i konserwację zabytku – wskazuje proboszcz.
Obok kościoła Muzeum Historii Katowic stworzyło też ciekawe lapidarium. Stoją tu m.in. graniczny kamień górniczy i stare nagrobki głównego księgowego Carla Peschela oraz Szczepana Gaidy, siodłaka, czyli bogatego chłopa z Dębu, dzisiejszej dzielnicy Katowic.
W 2001 r. parafia zyskała nowy kościół Matki Bożej Niepokalanej Jutrzenki Wolności. To nowa świątynia integruje dzisiaj parafian. Kościół św. Michała stał się za to ulubionym miejscem zawierania ślubów – nie tylko dla katowiczan, ale i dla młodych z okolicznych miast. Sakrament małżeństwa zawiera tu rocznie 40–50 par. Jest też dużo chrztów.
U św. Michała w każdą niedzielę o 12.00 jest odprawiana Msza św. Zawsze, nawet zimą w siarczyste mrozy, uczestniczą w niej wierni z różnych dzielnic Katowic, którzy przed lub po tej południowej Eucharystii zaplanowali sobie spacer po parku.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się