Na wieść, że proboszcz sprzedaje miastu Katowice drewniany kościół, zbiegły się kobiety z Syryni. Z oburzeniem oświadczyły, że świątyni nie oddadzą. Przekonało je dopiero dodanie do umowy pewnego zapisu. Zapisu, który po latach, gdy zabytek stał już w katowickim parku Kościuszki, ocalił go.
Tak nie może być
Niewiele brakowało, a jego los podzieliłaby i świątynia. Po wojnie komuniści nie interesowali się nią. Kościół stał opuszczony. Jego wnętrze było puste i zdewastowane. Spotkania urządzali sobie w nim okoliczni pijacy. Ksiądz Spyra uważa, że to cud, iż w tamtych latach zabytek nie poszedł z dymem.
Pod koniec lat 50. XX wieku bp Herbert Bednorz stwierdził, że ta sytuacja jest skandalem. – Powiedział: „Tak nie może być. Bez względu na reakcję władz, musimy tu zacząć nabożeństwa” – mówi proboszcz.
W 1958 r. kościół został kolejny raz konsekrowany. Jego rektorem został ks. Józef Skornia. Najpierw zaczęły tu być odprawiane nabożeństwa majowe, później także Msze św. Było to możliwe właśnie dzięki zapisowi w umowie sprzedaży tego zabytku, który przed wojną wymogły kobiety z Syryni. – Oczywiście Kościół musiał z komunistami negocjować, żeby tej umowy dotrzymali – mówi ks. Spyra.
W 1981 r. powstała tu samodzielna parafia. Na jej terenie leżała wtedy kopalnia Wujek. Gdy po wprowadzeniu stanu wojennego wybuchł w niej strajk, górnicy przyszli po proboszcza ks. Henryka Bolczyka. Kapłan w kopalnianej cechowni odprawiał dla strajkujących Msze św. i nabożeństwa.
Te wydarzenia, poprzedzające krwawą pacyfikację kopalni, przejmująco pokazał Kazimierz Kutz w filmie „Śmierć jak kromka chleba”. Jedną z mocnych scen reżyser umieścił w samym kościółku św. Michała. Można w niej zobaczyć ks. Bolczyka, samotnie modlącego się tu, zanim w ciemnościach ruszył w stronę kopalni w pierwszą noc stanu wojennego. Ten film jest dostępny w internecie.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się