Nadszedł czas, aby zobaczyć, wybrać i działać.
Czas, aby wybrać
Ks. Jan Macha był duszpasterzem bliskim ludziom. Znał realia okupacyjnego życia na Górnym Śląsku, wiedział, że rodzinom osób aresztowanych, a także ukrywającym się polskim działaczom plebiscytowym i powstańcom śląskim brakuje podstawowych środków do życia. W tej sytuacji odkrywał wezwanie do działania i radykalnego naśladowania Jezusa Chrystusa w duchu ośmiu błogosławieństw. Odniósł do siebie słowa Dobrego Pasterza o istocie miłości Boga i bliźniego: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40).
Dla Sługi Bożego ks. Jana braćmi najmniejszymi były cywilne ofiary wojny. Wołały one o miłosierdzie i pomoc. Źródłem współczucia dla bliźnich była dla niego codzienna Eucharystia, która aktualizuje sakramentalnie dar, jaki Jezus uczynił z własnego życia przez śmierć na krzyżu dla każdego człowieka i dla całego świata (por. Benedykt XVI, Sacramentum caritatis 88). W ostatnią niedzielę sierpnia 1941 r., tuż przed aresztowaniem, ks. Jan poświęcił swoje kazanie refleksji nad duchowością eucharystyczną. Mówił: Zastanów się, czego wymaga od nas przyjęcie Najświętszego Sakramentu Ołtarza. Po czym dodał: Mocnej i niezłomnej wiary; tego, abyśmy Go często odwiedzali i ubóstwiali w pokorze.
Także dla nas pożyteczne jest zmierzenie się z pytaniem o miejsce i rolę Eucharystii w osobistym życiu oraz w służbie miłości wobec bliźnich. Tajemnica eucharystyczna polega właśnie na tym, że drugiego człowieka kochamy w Bogu i z Bogiem. Warto zatęsknić za spotkaniem z Jezusem eucharystycznym w duchu Jego słów pełnych nadziei: Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię (Mt 11,28). Przyjmijmy z otwartym sercem to zaproszenie. W wyjątkowy sposób realizuje się ono podczas celebracji Mszy św., gdy oddajemy Chrystusowi cześć oraz powierzamy Mu osobiste intencje, szczególnie zaś te sprawy, które niejednokrotnie napełniają bólem nasze serca. Chociaż opieka Bożej Opatrzności nie polega na spełnianiu naszych czysto doczesnych życzeń, to nie ulega wątpliwości, że każdorazowe spotkanie z miłością Boga pokrzepia człowieka i umacnia na drodze do świętości.
Czas na działanie
Gdy celebrujemy Mszę św., powinniśmy być coraz bardziej świadomi, że ofiara Chrystusa jest dla wszystkich i dlatego Eucharystia przynagla wierzącego, by stawał się „chlebem łamanym” dla innych, a więc by angażował się na rzecz świata bardziej sprawiedliwego i braterskiego (Benedykt XVI, Sacramentum caritatis, 88). Sługa Boży ks. Jan Macha żył Eucharystią, która go przemieniała, umacniając w nim duszpasterską postawę miłości i służby Bogu i człowiekowi. W codziennej pracy przybierała ona kształt inicjatyw charytatywnych, wypływających z miłości miłosiernej. Działalność charytatywną ks. Jana Machy nazwano opieką społeczną. Jego duszpasterskiej trosce o człowieka nie przeszkadzały ówczesne zewnętrzne warunki, wrogość okupanta wobec wszelkich form wsparcia i udzielania pomocy potrzebującym. Eucharystia, która daje życie sprawiała, że ks. Macha stawał się chlebem łamanym dla innych. Ubogim i opuszczonym, nad którymi roztaczał opiekę, gwarantował poczucie bezpieczeństwa i pewność, że nie są pozostawieni sami sobie. Przez prawie dwa lata wspierał ich duchowo, ale także dostarczał żywność osobom i rodzinom stojącym na skraju egzystencjalnej katastrofy.
Misję miłości ks. Jana przerwano – jakby mogło się wydawać – we wrześniu 1941 r., gdy wpadł w ręce gestapo. Jednak, mimo aresztowania i pobytu w więzieniu, ks. Macha nadal wspierał potrzebujących, polecając ich Bogu w osobistej modlitwie ubogaconej godnym przyjęciem cierpienia. Przesłanie Chrystusowej Ewangelii odkrywał w sytuacji – po ludzku rzecz biorąc –dramatycznej i bez wyjścia. Możemy jedynie przypuszczać, że szczere przyjęcie przykazania: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują (Mt 5,44), wyzwoliło u prześladowanego kapłana potrzebę przebaczenia i wewnętrzną siłę do wyrwania się z pokusy nienawiści wobec oprawców, którzy nad nim się znęcali. Ks. Macha miał w sobie wiele pokoju. Ufał Panu Bogu, a w słowach Zbawiciela odkrywał nie zawsze łatwą do przyjęcia Bożą logikę zysków i strat: […] kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa (Łk 9,24). W czasie pobytu w więzieniu tęsknił za Jezusem eucharystycznym. Dzielił się tą tęsknotą w jednym z listów: Cieszę się, że mogę w każdą niedzielę przyjąć Komunię św. Jest ona moim pocieszeniem. To jest moja siła i nadzieja. Jezus mi dał tyle radości i pomocy, a ja pokładam w Nim nadzieję. Pisał do rodziny: Mam wielką nadzieję w miłosierdzie Boże i Opatrzność Boską. […] Kogo Bóg kocha, temu szuka schronienia. Trzy godziny przed śmiercią ks. Jan wyznał: Idę przed Wszechmogącego Sędziego, który mnie teraz osądzi. Mam nadzieję, że mnie przyjmie. Moim życzeniem było pracować dla Niego, ale nie było mi to dane. Myśląc o najbliższych, żył nadzieją spotkania się z nimi w wieczności:
Do widzenia, tam w górze, u Wszechmogącego! – napisał im.