Mają Msze św. każdego dnia i zawsze na długiej przerwie odmawiają Różaniec – takie opinie można usłyszeć na temat Salezjańskiego Zespołu Szkół Publicznych Don Bosko. – Przyjdź i zobacz – odpowiadają na to z uśmiechem zakonnicy.
Ksiądz Andrzej Urbańczyk nie musiał się długo zastanawiać, kiedy w jego sercu zrodziła się myśl o powołaniu. – Pochodzę z parafii salezjańskiej z Oświęcimia, salezjanin mnie chrzcił. Na swojej drodze spotkałem dobrych salezjanów, którzy pracowali z młodzieżą i pojawiła się myśl: „Dlaczego nie ja?”. Po studiach poszedłem do zgromadzenia – mówi dyrektor Salezjańskiego Zespołu Szkół Publicznych Don Bosko w Świętochłowicach.
Zakonnicy żyjący na wzór wielkiego przyjaciela i wychowawcy młodzieży – ks. Jana Bosko – od 1992 roku prowadzą szkołę w Świętochłowicach. Zagospodarowali na ten cel budynki dawnego Zespołu Szkół Zawodowych Zakładów Urządzeń Technicznych „Zgoda”. Ks. Urbańczyk trafił tu w 1994 roku jako uczeń technikum drzewnego i tu zdał maturę. Po studiach, seminarium i święceniach wrócił tu w 2011 roku na dwa lata jako nauczyciel. Teraz jest po raz trzeci, już jako dyrektor. – Staramy się odpowiadać na potrzeby. Jesteśmy katolicką szkołą z dobrą jakością kształcenia – ocenia zakonnik. Przyznaje, że wzór założyciela bardzo pomaga w codziennej pracy. – Ksiądz Bosko miał pomysł na całego człowieka, czyli z jednej strony na życie bardzo przyziemne i myślenie o zarobieniu pieniędzy, żeby się utrzymać czy zdobyć wykształcenie. Ale z drugiej strony zwracał uwagę na wymiar duchowy (...). To świetnie widać w systemie prewencyjnym, którego podstawą są trzy filary: rozum, religia, miłość. Na tym można prowadzić formację człowieka – mówi ks. Andrzej.
Praca z młodzieżą pozwala salezjanom na zachowanie młodego spojrzenia na świat. – Nie starzejemy się dzięki nim – śmieje się ks. Andrzej. – Dają nam wzór aktywności, dzielą się kreatywnością. Ale widzę w nich obecnie taką ogromną potrzebę bycia zaakceptowanymi, przyjętymi – dodaje.
Poranne słówko
W szkole posługuje czterech salezjanów. Mieszkają w budynku szkoły, obok sali gimnastycznej i kaplicy. Ta ostatnia to serce placówki; wielu uczniów przed pandemią zatrzymywało się tu na modlitwę. – Na niedzielne Msze św. też chętnie przyjeżdżali z rodzicami. Czasem przychodzili okoliczni mieszkańcy, którzy mieli tu bliżej niż do kościoła parafialnego. Wszyscy dopytują, kiedy będą mogli wrócić – mówi dyrektor.
Plan lekcji właściwie nie różni się od tego w „zwykłych” szkołach. – Staramy się tak wszystko organizować, żeby jak najwięcej klas rozpoczynało zajęcia o 8.00 rano. Wcześniej spotykamy się na „słówko na dzień dobry”. Nauczyciele i uczniowie gromadzą się w głównym korytarzu i wspólnie śpiewamy „Kiedy ranne wstają zorze”, modlimy się do Ducha Świętego. Jest też chwila, by podzielić się dobrym słowem czy pewnymi spostrzeżeniami – w to angażują się również uczniowie. Mamy czas na podanie ewentualnych ogłoszeń. Poza tym w październiku zapraszamy chętnych do wspólnej dziesiątki Różańca w kaplicy na długiej przerwie – wymienia ks. Urbańczyk.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się