– Każdy z was, jak tu jesteście, jest w Kościele potrzebny! I nie musi się stawać kimś innym, żeby był potrzebny! – podkreślił abp G. Ryś, zwracając się do mężczyzn. Tych, którzy byli fizycznie obecni w bazylice w Piekarach, oraz tych, którzy łączyli się duchowo.
Zaledwie garstka mężczyzn stanęła tym razem przed obrazem Matki Bożej, jeśli porównywać ich liczbę z gigantycznym męskim tłumem, który w „zwykłych” latach wypełniał kalwarię piekarską w ostatnią niedzielę maja. A jednak, dzięki transmisji w telewizji, radiu i internecie, przesłanie z Piekar znów popłynęło do tysięcy ludzi.
Duchowo zresztą łączyli się z sanktuarium nie tylko mężczyźni. Zgodnie z apelem arcybiskupa katowickiego Wiktora Skworca były to całe rodziny.
Arcybiskup jak co roku zwrócił się do nich z przesłaniem społecznym. Wątkiem, który w Piekarach również się pojawił, była oczywiście... pandemia.
Abp Skworc zauważył, że obnażyła ona podziały w naszym społeczeństwie. Poprosił o dalsze starania o jedność, która – jak pokreślił za papieżem Franciszkiem – „jest ważniejsza niż konflikt”. – Potrzebny jest etos respektowania godności każdego człowieka, umiejętność odróżnienia błędu od błądzącego, prowadzenie walki szlachetnej, a nie wyniszczającej, oraz przekonanie, że wobec pluralizmu poglądów tylko dialog jest drogą prowadzącą do zgody i jedności – podkreślił.
Dodał, że to zadanie nabiera szczególnego znaczenia w obliczu nadchodzących wyborów prezydenckich. – Misją Kościoła jest zachęcanie do zachowania społecznego pokoju, do udziału w wyborach i do trzeźwej oceny moralnych kwalifikacji kandydata na najważniejszy urząd w naszym państwie – przypomniał.
Niedziela: odrzućmy dyktaturę korporacji
Abp Skworc z niepokojem przywołał próby mające na celu zniesienie zakazu handlu w niedziele, budowane na argumentach natury ekonomicznej. – Trzeba postawić pytanie, gdzie w tych badaniach, często przygotowywanych „na zamówienie”, jest człowiek? Gdzie są pracownicy handlu, kobiety, żony i matki? Gdzie jest rodzina, poszanowanie odpoczynku i prawa do duchowego rozwoju człowieka, prawa do spotkania z naturą i kulturą? – pytał.
Zaapelował o odrzucenie „dyktatury różnych organizacji, korporacji zajmujących się handlem i dystrybucją towarów”, która niszczy kulturową tożsamość naszego społeczeństwa, odbierając mu możliwość wspólnego przeżywania czasu wolnego i świętowania niedzieli w rodzinie. Zwrócił się też do pracodawców, aby korzystając z programów pomocowych państwa zachowywali miejsca pracy i nie działali na niekorzyść pracowników. – Ochrona ekonomicznie najsłabszych i sprawiedliwość, równomierne rozłożenie materialnych kosztów zmagania się ze skutkami epidemii są dzisiaj szczególnym wymogiem solidarności i miłości społecznej – zaapelował.
Jesteś potrzebny
Homilię wygłosił arcybiskup łódzki Grzegorz Ryś. – Każdy z was, jak tu jesteście, jest w Kościele potrzebny! I nie musi się stawać kimś innym, żeby był potrzebny! – mówił do mężczyzn.
Zwrócił uwagę na to, co stało się po zesłaniu Ducha Świętego. Dla ludzi, którzy się zbiegli, najbardziej zdumiewające było to, że każdy słyszał, jak uczniowie Jezusa mówili „w jego własnym języku”. – To jest doświadczenie rzeczywistej jedności. Bo rzeczywista jedność jest tam, gdzie każdy mówi w swoim języku – powiedział abp Ryś.
Mówił, że jedność Kościoła polega na tym, że każdy ma w nim swoją posługę, swój charyzmat, swoje działanie. – Nie jesteśmy w Kościele, na szczęście, tacy sami. Nie jesteśmy jednolici. Nie jest tak, że Kościół jest tylko uchem. Albo że jest tylko okiem. Albo że jest tylko nogą. Na szczęście Kościół jest całym ciałem! Dlatego każdy z was, jak tu jesteście, jest w Kościele potrzebny! I nie musi się stawać kimś innym, żeby był potrzebny! Kościół jest organizmem. Jest ciałem! O taką jedność trzeba się modlić, to jest jedność, którą Bóg nam daje – mówił arcybiskup łódzki.
Kaznodzieja tłumaczył, że taki właśnie, zjednoczony Kościół wychodzi do świata jak apostołowie z Wieczernika i staje się narzędziem jedności wszystkich ludzi. Z każdym rozmawia w jego własnym języku – ze względu na miłość.
Totalitarny jeden język
Dodał, że w biblijnej historii o wieży Babel było odwrotnie: budujący ją ludzie mówili „jednym językiem”. – Kiedy ludzkość po potopie zaczęła budować wieżę, wydawałoby się, że ta ludzkość była głęboko zjednoczona, ponieważ, jak mówi Księga Rodzaju, „wszyscy mieli tę samą mowę” – przypomniał. I zwrócił uwagę, że taka jedność jest natury... totalitarnej. – Żeby ludzie mówili jednym językiem, to musi być narzucone przez kogoś, kto sobie wszystkich ich poddał. Trzyma ich pod butem i każe im mówić jednym językiem: swoim własnym – zauważył.
Tymczasem Duch Święty uzdolnił uczniów do mówienia językiem każdego, kto przyszedł. – Bo Duch nie tworzy pseudojedności totalitarnej! Bo Bóg w Duchu Świętym nie myli sobie jedności z jednolitością! – wyjaśniał arcybiskup łódzki. – Duch jest polifoniczny, Duch tworzy harmonię z różnych języków. Jeżeli apostołowie przemawiają tak, jak im Duch pozwala, to nie chodzi o to, że Duch ich naraz uczynił wyjątkowo zdolnymi, żeby się nauczyli obcych języków. Do tego, żeby mówić kilkoma językami, nie potrzeba Ducha Świętego – zaznaczył.
Dodał, że tu nie chodzi o zdolności językowe, lecz o miłość do drugiego człowieka. – Kiedy go kochasz, chcesz mówić jego językiem, chcesz przez chwilę wejść w jego myślenie. To jest zupełnie co innego mówić jednym językiem wspólnym, a co innego mówić jego własnym językiem. To znaczy, że go szanujesz, że jesteś go ciekawy, że jesteś ciekaw wartości, które są zakodowane w jego języku, które ty możesz od niego zaczerpnąć – powiedział.
O zatrzymanie pandemii
– Taki jest Kościół, który wychodzi z Wieczernika. Tacy stąd wyjdziemy? – zapytał abp Ryś. I odpowiedział, że to zależy od tego, czy przerobimy lekcję, której apostołom udzieliła Maryja. – Popatrzcie się na Jej rękę, jak wskazuje na Jezusa. Ona cała jest na Nim skupiona: „To jest droga. Nie zatrzymujcie się na mnie. Skupcie się na Nim” – zwrócił uwagę.
Dodał, że uczniowie po wyjściu z Wieczernika we wszystkich możliwych językach głosili wielkie dzieła Boga. A przecież byli to ludzie, którzy zaledwie dwa miesiące wcześniej kłócili się, kto ma leżeć na uczcie po prawej, a kto po lewej stronie Jezusa... Po przerobieniu lekcji Maryi nie mówili już jednak o sobie. – Nie mówili, jak są ważni jako wspólnota, która właśnie się rodzi i teraz o siebie zadba. Nie mówili: „Patrzcie na nas”. Nie! Mówili o wielkich dziełach Boga – wskazał.
Na koniec abp Ryś nawiązał do medialnych doniesień o tym, że jedna trzecia zakażeń koronawirusem w Polsce ma miejsce właśnie na Śląsku. I zaprosił mężczyzn do modlitwy o zatrzymanie pandemii. Mężczyźni obecni w bazylice wstali, a on odczytał starą i piękną modlitwę do Matki Bożej Piekarskiej – Lekarki.
Modlitwa w mieszkaniu
W bazylice w Piekarach Śląskich modlili się 31 maja tylko reprezentanci męskiego świata. Wśród nich – Jan Rzepka z Mikołowa z synem Andrzejem. Jan, emeryt górniczy, był na spotkaniu mężczyzn w Piekarach już po raz 60.! Andrzej, fotograf i grafik, po raz 31. Byli poruszeni spotkaniem i całą aurą piekarskiego sanktuarium. Dzielili się z nami swoim przekonaniem, że w przyszłym roku na pielgrzymce mężczyzn w Piekarach znów spotka się wielotysięczny tłum – wcale nie mniej liczny niż w zeszłych latach.
Wielokrotnie więcej było tych, którzy łączyli się z Piekarami duchem, ciałem pozostając w swoich mieszkaniach, przed ekranami telewizorów czy tabletów. Tak tę modlitwę przeżyła w Chorzowie rodzina Piontków. Andrzej co roku udawał się do sanktuarium pieszo lub na rowerze. – W tym roku to taki substytut, w telewizji nie da się poczuć tej atmosfery, tej bliskości z Matką – zauważył z lekkim żalem.
Wspólnie z żoną Ewą i córką Magdą zasiedli przed ekranem. – Podobało mi się, że abp Wiktor Skworc wspomniał o sytuacji pandemii i zakusach, by wykorzystać ją do przywrócenia niedziel handlowych. Dobrobytu nie można odbudowywać kosztem likwidacji wolnych niedziel – mówi Andrzej. Jego zdaniem, ważne były także uwagi dotyczące ekonomicznej ochrony najsłabszych i sprawiedliwego rozłożenia ekonomicznych skutków kryzysu.
Co szczególnie przemówiło do nich w homilii abp. Rysia? – Jesteśmy przyzwyczajeni do skupiania uwagi na Maryi. Zatrzymujemy się na Niej jako naszej pośredniczce. A przecież Ona ma nas prowadzić dalej, do Chrystusa. Z Niej mamy brać przykład, jak stać się uczniem Jezusa – mówiła za abp. Rysiem Ewa. – Zapamiętałem również słowa, by wyjść poza obszar komfortu, dostrzec tego, który jest obok nas. Jeżeli nie jesteśmy w stanie tego zrobić, to znaczy, że nie jesteśmy wystarczająco wpatrzeni w Chrystusa – dodał Andrzej. – Mamy nabrać Ducha i podnieść głowy, moim zdaniem to wezwanie na dzisiejsze czasy – zauważył.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się