Do porodu zostały zaledwie trzy tygodnie, kiedy Ola przypadkiem przeczytała SMS wysłany przez męża: „Mam jeszcze 10 000 zł długu”. Kiedy Paweł wrócił do domu, przyznał się, że to nie wszystko…
Matura, studia, ślub, ciekawa praca… Dobrze ułożone życie – wspominają. – Męża poznałam w kościele, a skoro tak, to powinien być idealny! – zaczyna swą opowieść Ola i spogląda na Pawła z szelmowskim uśmiechem. − Pan Bóg? Oczywiście! Niedzielna Eucharystia, Msze o uzdrowienie, gdy nie mogli doczekać się dziecka, nawet krąg biblijny. – Ale ja tak naprawdę wierzyłam w swoją samowystarczalność, ufałam sobie, a Pan Bóg miał być tylko gwarancją powodzenia – zauważa Ola.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.