Ruda Śl. ma nowego honorowego obywatela - już trzynastego.
Został nim ks. Henryk Bolczyk, słynny kapelan strajkujących górników z kopalni „Wujek”. Tytuł odebrał 19 grudnia na sesji Rady Miasta.
Pochodzi z Halemby, ale w młodości mieszkał też w Kochłowicach. Był moderatorem krajowym i generalnym Ruchu Światło–Życie, czyli oazy. To ruch, który w ostatnich dwóch dekadach panowania komunizmu przyciągnął do Kościoła i nauczył go kochać dużą część polskiej młodzieży. Zapewne dzięki temu ruchowi chrześcijaństwo w Polsce nadal jest żywe.
SB przebija opony
Honorowy obywatel opowiedział na sesji Rady Miasta o dzieciństwie spędzonym w Halembie i o pracy wikariusza w sąsiednich Lipinach. I o tym, jak zmieniła go znajomość z ks. Franciszkiem Blachnickim, kandydatem na ołtarze. Był z nim na oazie kapłańskiej w 1968 roku. – Koncelebrowało nas co najmniej sześćdziesięciu z całej Polski. To był dla mnie nowy Kościół – wspominał na sesji rady. – Przyznam wam szczerze, że gdybym się nie zetknął tak wcześnie z Blachnickim i z tym widzeniem Kościoła – wspólnoty w duchu Soboru Watykańskiego II – to byłbym prawdopodobnie takim zapyziałym, pewnym siebie zarozumialcem, który wszystko wie najlepiej. Bo taką cechę trochę mieliśmy na Śląsku: „nie będziesz księdzu podskakiwał, on dobrze wie, co robi; dyscyplina i porządek” – dodał.
Miłością do Kościoła ks. Henryk zaraził setki osób. Kilka z nich mówiło o tym w czasie sesji rady. Barbara Dworak, była radna sejmiku i miasta, opowiedziała o rekolekcjach ewangelizacyjnych dla nauczycieli, które ks. Bolczyk wygłosił w Rudzie w połowie lat 80. XX wieku. – Owoce były niesamowite. A świadczy o tym też fakt, że SB po tych trzech dniach rekolekcji przebiło księdzu prałatowi w samochodzie wszystkie cztery opony, tak że go trzeba było odwozić – mówiła. Dodała, że na szczęście jeden z mieszkańców Rudy postawił auto księdza „na nogi”. Krzysztof Mejer, wiceprezydent Rudy Śl., był przed laty dziennikarzem radiowym. Kilka miesięcy po swoim przyjeździe na Śląsk relacjonował pierwszy proces zomowców, którzy strzelali do ludzi na kopalni „Wujek” w stanie wojennym. Wtedy dowiedział się, jak wielką rolę odegrał i jak bardzo pomógł górnikom ks. Bolczyk. – We wszystkich zeznaniach górników, świadków tamtych tragicznych wydarzeń, w każdym zeznaniu pojawiało się nazwisko ks. Henryka Bolczyka. Dla mnie to była najlepsza lekcja historii – stwierdził.
Efekt piorunujący
Stanisław Płatek, przywódca górników z „Wujka” w grudniu 1981 r., wspominał, że jeszcze przed strajkiem i tragiczną pacyfikacją kopalni ks. Bolczyk zorganizował dla górników rekolekcje ewangelizacyjne. – Efekt był piorunujący. Wielu zatwardziałych, zatraconych w wierze wróciło na łono Kościoła. Wśród nich byłem również ja. Chociaż wcześniej byłem ministrantem, potem się zagubiłem. Dzięki Opatrzności, która postawiła na mojej drodze tego wspaniałego kapłana, wróciłem – wyznał. Rudolf Kilka, kolega ks. Henryka z równoległej klasy w podstawówce w Halembie, mówił, że ks. Henryk za młodu wyróżniał się w czasie... gry w piłkę. – Ten Bolczyk był nie za wysoki, ale bardzo sprawny technicznie – powiedział. Mówił też o ojcu ks. Bolczyka, który był znanym w Halembie stolarzem. – Do tej pory śpię w łóżku, które on zrobił – dodał.
Sporo osób było poruszonych, kiedy ks. Henryk Bolczyk, dziękując za wyróżnienie, powiedział o Stwórcy, który go kocha i prowadzi i który chce prowadzić też życie każdego z obecnych na sali. – Istota polega na tym, żeby się dać prowadzić Temu, który to życie najlepiej zna, kocha. W tym zupełnie innym czasie, przed 80 laty, i w tym czasie współczesnym dalej ten sam dawca życia, miłośnik mojego życia jest moim Panem i Zbawicielem – wyznał. – Chcę zachęcić do uwielbienia, dziękczynienia Bogu, że każdego z nas chciał i każdego z nas kocha, i każdego z nas chce dalej prowadzić – Ojciec przez Syna w Duchu Świętym. Niech więc Ruda Śląska pozostaje pod Jego natchnieniem – dodał.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się