Piękną świątynię zyskali mieszkańcy sołectwa należącego do Jastrzębia-Zdroju po ponad 70 latach spotykania się na Eucharystii w dawnej gospodzie. 14 września zostanie poświęcona.
Kościół Świętych Apostołów Piotra i Pawła wyrósł na stoku wzgórza. Choć starania o pozwolenie na jego budowę ruszyły zaledwie 10 lat temu, jest już nie tylko gotowy, ale tonie w zieleni: wokół rośnie mnóstwo kwiatów i ozdobnych krzewów. Przyjezdni przyznają mieszkańcom Bzia Zameckiego, że wybudowali piękną świątynię. Mówią nawet, że wygląda jak bazylika.
W kościele jest około 350 miejsc siedzących. Na stojąco zmieści się w nim nawet do tysiąca osób.
W parafii mieszka około 3800 katolików. Liczba ludności szybko jednak rośnie, bo w Bziu i okolicach na potęgę budują domy młode rodziny. Nic dziwnego: ładnie tu, spokojnie, a samochodem w kilka minut można dojechać do centrum Jastrzębia.
Po pożarze
Przed nowym kościołem powstał potężny parking na 130 samochodów. – Nasza parafia jest rozległa, ma około 7 km średnicy, sięga od Golasowic i Ruptawy do Pniówka, więc ludzie przyjeżdżają do kościoła autami. Z parkingami pod cmentarzem i pod starym kościołem zmieści się tu 200 samochodów – mówi ks. proboszcz Janusz Rudzki.
Parafia w Bziu istnieje od średniowiecza – była tu już w XIII wieku. Jeszcze na początku II wojny światowej stał w niej uroczy, drewniany kościół z XVII wieku. Niestety, w nocy 1 lutego 1942 roku spłonął. Żyją jeszcze ludzie, którzy z dzieciństwa zapamiętali łunę na niebie, kiedy zaczął się palić; wspominają, że ich rodzice pobiegli gasić, a oni zostali w domu sami. Przyczyna pożaru nie została ustalona.
W Bziu mieszkało wielu ewangelików – w okresie międzywojennym było ich nawet więcej niż katolików. Tragedia katolickich sąsiadów szczególnie poruszyła jednego z nich: Niemiec Friedrich Thau, właściciel folwarku, podarował parafii katolickiej należący do niego duży budynek. Wcześniej mieściła się tam gospoda. – Widać, że katolicy i ewangelicy dobrze ze sobą w Brzeziu żyli. Budynek miał służyć celom liturgicznym do czasu, aż wybudujemy kościół – mówi proboszcz.
Czas wojny nie sprzyjał jednak odbudowie kościoła, podobnie jak i późniejsze rządy komunistów. Prowizorka, jak to bardzo często się zdarza, okazała się najtrwalsza. Eucharystia w dawnej, choć przebudowanej gospodzie była sprawowana przez 74 lata. – Kiedy odprawialiśmy w tym starym kościele ostatnią Mszę św., niejeden miał łzy w oczach. Parafianie przyjmowali przecież tutaj sakramenty, zawierali śluby, żegnali bliskich w czasie pogrzebów. Ich życie rodzinne było związane z tym miejscem – relacjonuje ks. Janusz Rudzki.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się