Nowy numer 39/2023 Archiwum

Ekstremalnie do Fatimy

400 kilometrów na wózkach inwalidzkich po górach, dolinach, bezdrożach i błotach? Jak to się nie da, skoro się da…

A nawet już się udało. W zeszłym roku 14-osobowa załoga, wśród której znalazły się cztery osoby z niepełnosprawnością, wybrała się do Santiago de Compostela. W tym roku ekipa związana z Katolickim Stowarzyszeniem Osób Niepełnosprawnych i Ich Przyjaciół KLIKA pójdzie do Fatimy.

A może byśmy wygrali?

Wszystko zaczęło się od Adama i Natalii, którzy dwa lata temu na pieszej pielgrzymce z Krakowa na Jasną Górę rzucili hasło, żeby na wózkach wybrać się do Santiago. Kamil – katecheta z Chorzowa – potraktował je na serio. Zaraz po powrocie z pielgrzymki zaczął intensywnie nad nim myśleć. – Kompletnie nie wiedziałem, jak się za to zabrać. Na szczęście miałem znajomych, którzy zorganizowali już niejedną pielgrzymkę dla osób z niepełnosprawnościami. Stwierdziłem, że wspólnymi siłami damy radę – wspomina. Tak też się stało. Zaczęły się wielkie przygotowania do „Camino bez barier” (pod takim hasłem wyprawę znaleźć można na Facebooku): szacowanie kosztów, ustalenie składu ekipy, podział obowiązków w grupie, projekt motywu graficznego. Logo wyprawy nawiązuje do niepełnosprawności – jest wózek – i pragnienia pokoju – gołębica. Skąd ta gołębica? Bo właśnie modlitwa o pokój była główną intencją idących Drogą Świętego Jakuba. Podobnie będzie i tym razem na szlaku do Fatimy. Ekipa do Santiago wędrowała trochę ponad 2 tygodnie szlakiem Camino del Norte. Średni dystans – 30 km na dzień. Wózki miały specjalne przystawki, dzięki którym stały się terenowymi. – Po górach, dolinach i po błotach można było nimi jeździć – stwierdza Kamil. Pielgrzymi w rezerwie mieli też volkswagena z ’89 roku, który cudem przeżył wyprawę. Choć nie zawsze było łatwo, uczestnicy wyprawy mogli liczyć na pomoc z góry. – Od samego początku czułem, że Pan Bóg nad tym wszystkim czuwa. Przed Camino zobaczyłem na Facebooku, że TVP organizuje casting do nowego teleturnieju „Rodzina wie lepiej”. Wysłałem to do nas na grupę z dopiskiem: „A może byśmy coś wygrali?”. Na co wszyscy: „Tak!”. Wysłaliśmy zgłoszenie, okazało się, że nas wzięli, pojechaliśmy na nagrania i wygraliśmy 17 tysięcy zł. To dało nam już jakieś 40, 50 proc. potrzebnej kwoty – wspomina Kamil.

Kleryk i narzeczeni

Potem (podobnie jak w tym roku) były zbiórki, zrzutka, szukanie sponsorów. – Na gorącej linii byłem ze św. Filomeną. Zwłaszcza, gdy widziałem, że budżet się nie spina – śmieje się Kamil. Bóg pielgrzymom pomagał nie tylko finansowo. Pewnego razu inny Kamil miał poważne problemy z kolanami. – Usiadł na krawężniku. Mieliśmy Gabrysię, która pełniła funkcję medycznej. I ta Gabrysia, ponieważ leki już nie działały, wpadła na pomysł, żeby się za niego pomodlić. Po chwili Kamil wstał, zdjął opaskę i szedł dalej. Do końca Camino szedł bez żadnego bólu w kolanach i bez opaski – wspomina Kamil Syc. Czasem pielgrzymi w Hiszpanii mieli problem ze znalezieniem Mszy św. Nawet niedzielnej. – Raz Msza św. została odwołana dlatego, że było… Święto Pstrąga. Nasza grupa opatrznościowo znalazła wtedy księdza z Filipin i to on odprawił im Mszę w trzech językach – mówi Kamil. – Szliśmy wielką grupą, wyglądaliśmy więc inaczej niż inni wędrujący do Santiago. Dołączył do nas Konrad. Miał już kilkaset kilometrów za sobPą, ale kiedy nas poznał, stwierdził, że odłączy się od swojej ekipy. Przeszedł z nami kolejne kilkaset kilometrów, a potem się pożegnaliśmy. Doszedł do celu, potem pojechał do Fatimy i pieszo wrócił do Santiago. Nigdy wcześniej nie miał doświadczenia pracy z osobami niepełnosprawnymi, a bardzo palił się do roboty! Widać w nim było Boży ogień – uśmiecha się. Konrad poszedł do seminarium, po wakacjach rozpoczyna drugi rok. – Owocem pierwszej edycji „Camino bez barier” jest też jedno narzeczeństwo. Byli parą, ale w Santiago nasz kolega się oświadczył. A jego dziewczyna odpowiedziała: „Tak!”. To kolejny cud tej edycji – opowiada Kamil. Z kolei Bawer Aondo-Akaa poruszający się na wózku wspomina, jak przez zwykłe doświadczenie brudu na Camino nauczył się swoją niepełnosprawność w większym stopniu zawierzać Bogu. Bawer także w tym roku razem ze swoją żoną Grażyną pójdzie na Camino do Fatimy. Ania Dajek, również poruszająca się na wózku, na Camino pójdzie po raz pierwszy. – Najbardziej boję się upałów – przyznaje. – Poza tym bardzo się cieszę, że idę. – Już 8 lat chodziłam na pielgrzymki z Krakowa na Jasną Górę. Bardzo dobrze je wspominam.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast