Byłoby za dobrze i chyba bym się wystraszył. A na koniec pewnie okazałoby się, że o innego reżysera chodzi – żartował Krzysztof Zanussi, odpowiadając na pytanie, czy widzowie wyznają mu, że dzięki jego filmom odnajdują wiarę. W siedzibie „Gościa Niedzielnego” zakończyła się debata z reżyserem „Kino na-wracające”.
Biorący udział w debacie Jerzy Sosnowski przyznał, że jego młodość w głównej mierze ukształtowało kino Zanussiego. – Pierwszy film obejrzałem lat temu 45, wszystko dzięki rodzicom. W latach liceum i w pierwszym okresie studiów, gdy ktoś zapytałby mnie o najważniejszych reżyserów, to w tym gronie na pewno znalazłby się Krzysztof Zanussi. Ukształtowały mnie te filmy z lat 70. ub. wieku. Bardziej kochałem filmy Zanussiego niż Andrzeja Wajdy, który był reżyserem od emocji. Mnie jako egzaltowanemu nastolatkowi było to niepotrzebne. Zanussi uczył dyscypliny, milczenia. Pokazywał, że są rzeczy, które trzeba przemyśleć – mówił J. Sosnowski.
Biorący udział w debacie spierali się jednak o wydźwięk ostatnich filmów reżyseria i ich przesłanie. – Nawet najgorsza polska feministka nie zasługuje na taką metaforę, jaką pan zastosował w filmie „Ciało obce”. To jest nietrafna metafora – przekonywał J. Sosnowski. – Czasem mam wrażenie, że swoim odbiorcom zafundował pan na początku swojej drogi kurs dla zaawansowanych, a potem zaczął robić kurs dla początkujących – dodał. – Moja feministka próbuje chociaż psa nakarmić, Lady Makbet została przez Szekspira przedstawiona bez jednej dobrej cechy – bronił się reżyser. I przywołał anegdotę związaną z filmem „Ciało obce”. – Taksówkarz rozpoznał mnie po głosie i zapytał: „Czy to pan zrobił film o tej hydrze z korporacji? Ja z takiej korporacji wyleciałem i przewiozę pana za darmo”. Docierały do mnie informacje, że wielkie korporacje wzięły ten film bardzo na serio. W jednej z nich pracownik został wezwany na rozmowę za zorganizowanie wspólnego seansu – dodawał K. Zanussi.
Do dyskusji o dydaktyzmie filmów reżysera odniósł się również Krzysztof Łęcki. – W czasach zamętu przejście od zadawania pytań do przypominania podstawowych prawd, było stawianiem do pionu, a nie dydaktyzmem – przekonywał.
Podczas spotkania w redakcji Gościa Niedzielnego był również moment na rozmowę o nowej książce Barbary Gruszki – Zych: „Życie rodzinne Zanussich”. – To ogromny zaszczyt móc napisać tak intymną książkę. Pani Elżbieta i pan Krzysztof byli ze mną bardzo szczerzy – mówiła autorka. – To rekolekcje dla małżeństw – przekonywał jeden z księży uczestniczących w spotkaniu. – Dziękuję za tę książkę. W konfesjonale nie raz zadałem ją za pokutę – przyznał. – Czyli grzesznicy mnie znajdą – zaśmiał się prof. Zanussi. – Przeczytałem ją w tramwaju. Przyznaję, że wiele fragmentów mnie w tej książce urzekło. Na przykład to porównanie małżeństwa do jazdy po rondzie wokół Łuku Triumfalnego. To piękne – zauważył ks. Adam Pawlaszczyk. – A wie ksiądz, że Polacy po rondach nie potrafią jeździć – odparował reżyser.
Spotkanie zakończył śpiew „Sto lat” na cześć reżysera, który w tym roku obchodzi 80. urodziny.
Wideo z rozmowy można zobaczyć na stronie gosc.pl: "Kino na-wracające?" Debata w siedzibie Gościa Niedzielnego