Pszczoły z centrum Katowic zrobiły dwa razy więcej miodu, niż pszczoły wiejskie... Są pierwsze wnioski z badań owadów, które zamieszkały w ulach na UŚ.
– Wczesną wiosną można się więc było zachwycać miodem z wierzb rosnących nad Rawą. Potem pszczoły produkowały miód z lipy z okolicznych parków z domieszką kocimiętki z terenów Muzeum Śląskiego. Akurat ten miód lipowy miał bardzo interesujący, lekko ziołowy posmak. Na koniec nieliczni mogli spróbować jeszcze miodu spadziowego – mówi doktorant.
W związku z tym, że pasieka zlokalizowana jest w zanieczyszczonym środowisku miejskim, zarówno miód, jak i pyłek pszczeli zostały przebadane pod kątem obecności ołowiu, kadmu, a także mikroelemntów – cynku i miedzi. W planach są także oznaczenia wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych (WWA). Dotychczasowe wyniki wykazują, że miód z uniwersyteckich uli nie różni się pod względem czystości od produktu z pasieki tradycyjnej.
Naukowcy zwracają uwagę na inne ważne aspekty, które mają wpływ na funkcjonowanie pszczół i pokazują, jakim wyzwaniem dla owadów może okazać się miejska przestrzeń. Łukasz Nicewicz przyznaje, że w tym czasie wykonanych zostało więcej badań, niż pierwotnie zaplanowano. Analizy z wykorzystaniem biomarkerów stresu pokazały m.in., że uniwersyteckie pszczoły doświadczają więcej czynników uznawanych za stresogenne niż owady żyjące w pasiece kontrolnej. Oznacza to, że w organizmach pszczół żyjących w kampusie UŚ wytwarzanych jest więcej mechanizmów obronnych przed uszkodzeniami DNA wynikającymi na przykład z obecności jonów metali ciężkich w środowisku.
– W tym przypadku mamy do czynienia ze zjawiskiem kompensacji. Z jednej strony można mówić o występującym w mieście zjawisku multistresu, na który składa się wiele czynników stresogennych, działających jednak na niskim poziomie. O ile każdy z nich, rozpatrywany oddzielnie, nie ma istotnego wpływu na funkcjonowanie żywego organizmu, o tyle skumulowane i działające w dłuższym czasie (przez całe życie pszczoły) oddziałują już w sposób znaczący. Z drugiej strony – są takie aspekty, które wynagradzają ów miejski stres – wyjaśnia prof. Mirosław Nakonieczny.
Takimi czynnikami rekompensującymi mogą być: większa dostępność pokarmu oraz mniejsza liczba wyspecjalizowanych drapieżców polujących na pszczoły.
Celem kolejnych badań, których podjęła się dr Agata Bednarek, było sprawdzenie, które osobniki lepiej radzą sobie z odnajdowaniem pokarmu. W tym przypadku okazało się, że przodują owady żyjące w tradycyjnej pasiece. Naukowcy tłumaczą ten wynik trudniejszym i okresowym dostępem do roślin miododajnych na wsi, w wyniku czego tamtejsze pszczoły muszą być bardziej wrażliwe na poszukiwania. Sprawdzali również umiejętność orientowania się w przestrzeni i zapamiętywania drogi do ula i w tym przypadku bieglejsze okazały się pszczoły żyjące w mieście.
– Spójrzmy na przestrzenny rozkład Katowic. Jest to skomplikowana architektura pełna licznych przeszkód z perspektywy małych owadów. Wyobraźmy sobie, ile korytarzy i labiryntów muszą pokonać, aby dotrzeć na przykład w okolice Biblioteki Śląskiej… Tak doskonalą swoją pamięć – mówi doktorant.
Jak dodaje, w najbliższym czasie prowadzone będą m.in. badania, których celem jest sprawdzenie, czy czynniki stresogenne nasilają się w określonych miesiącach. Wyniki pozwolą jeszcze lepiej zaplanować opiekę nad uniwersytecką pasieką. W przyszłości naukowcy chcą także dzielić się wiedzą i doświadczeniem z innymi osobami zajmującymi się miejskimi pasiekami lub chcącymi je założyć.