Młodzież z Chorzowa tęskni za McDonaldem przy ul. Wolności. To żart? Bynajmniej. Miejska dżungla jest odpowiedzią na tę tęsknotę.
Nastolatki nie wspominają jednak z nostalgią frytek ani innych posiłków. – To było miejsce niezobowiązujące. Nie trzeba się było martwić, że jak zamówimy porcję frytek w kilka osób i będziemy siedzieć kilka godzin, obsługa nas wyrzuci – tłumaczą. Taka diagnoza została również postawiona w badaniach potrzeb młodych ludzi, które przeprowadził w ubiegłym roku chorzowski Urząd Miasta. – Okazało się, że brakuje miejsca, w którym młodzież może się spotkać, porozmawiać czy zwyczajnie sprawdzić, co tam na Facebooku – wyjaśnia Marcin Michalik, wiceprezydent Chorzowa.
Siądź pod mym liściem
Dlatego przy ul. Wolności 3 – głównej arterii miasta − znalazł się lokal, w którym powstanie #Wolka. – Nazwa nie jest przypadkowa. Nawiązuje do skrótu, jakim się posługą młodzi w odniesieniu do nazwy ulicy. Poza tym użycie hashtaga to także element ich codzienności. No i fakt, że znak ten pozwoli nam lepiej funkcjonować w mediach społecznościowych nie jest bez znaczenia – mówi z uśmiechem Karolina Skórka, rzeczniczka miasta.
#Wolka jest miejską dżunglą, już od wejścia widać, że znajduje się w niej mnóstwo zieleni. – Dżungla, ponieważ chcieliśmy, aby to była przestrzeń niezobowiązująca, gdzie będzie można stworzyć swoją własną narrację. Jesteśmy bardzo ciekawi, co z tym zrobi młodzież. Paweł, jako student ASP, przygotował specjalne instalacje na ściany – mówi Przemek Duda, jeden z odpowiedzialnych za aranżację wnętrza. – Wykorzystałem mech i skontrastowałem go z czernią, pewną pustką. To ma zachęcać do przemyślenia swoich poglądów i tego, co nas otacza, pokazywać kontrast pomiędzy miejskim zabieganiem a kontemplacją rzeczywistości – precyzuje Paweł Sobczak. – Żyjemy w biegu, w betonowej dżungli, ale brakuje nam zieleni – przestrzeni, w której możemy się wyciszyć i uspokoić. Dlatego zamontowaliśmy specjalne światła, które są ciepłe. Po całym dniu patrzenia w ekran komputera czy smartfona takie światło nas relaksuje, oczy odpoczywają. Chcemy, żeby każdy mógł się tutaj poczuć przyjemnie – wyjaśnia Przemek. Co ważne, sami młodzi zadbali o wykończenie tego wnętrza. – To nie było tak, że robili to obcy ludzie. W większości to my sami malowaliśmy ściany i skręcaliśmy meble. Rada seniorów pomogła nam zadbać o to, by pojawiło się tu wiele kwiatów. Myślę, że to pomogło nam poczuć, że jest to nasze miejsce i będzie nam tu dobrze – uważa Piotr Strusz, wiceprzewodniczący Młodzieżowej Rady Miasta.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się