O przygotowaniach do konkursu wiedzy oraz o tym, kim dla współczesnej młodzieży jest papież Polak, mówi Paweł Pastwa, tegoroczny zwycięzca Olimpiady Teologii Katolickiej.
Marta Sudnik-Paluch: Pamiętasz ten moment, kiedy okazało się, że wygrałeś?
Paweł Pastwa: Doskonale. Byliśmy w auli. Kiedy ogłoszono laureata drugiego miejsca, powoli zaczęło do mnie docierać, że ja jestem pierwszy. Mój katecheta uścisnął mnie i pogratulował. To był naprawdę szok.
Dlaczego?
Jestem w pierwszej klasie. Na etap ogólnopolski jechałem ze świadomością, że będą tam ludzie świetnie przygotowani, doświadczeni w poprzednich edycjach. Wystarczy zobaczyć, jak niewielkie są różnice punktowe pomiędzy kolejnymi uczestnikami finału – 0,5, a czasem tylko 0,3 punktu. Myślałem, że jak będę w pierwszej połowie stawki, będzie dobrze.
Czyli decyzję o starcie podjąłeś, żeby się sprawdzić?
Jestem dość ambitną osobą i wiedziałem, że będę brał udział w olimpiadzie. Kwestia przedmiotu pozostawała otwarta. Interesuję się teologią. Początkowo myślałem o historii, ale jako pierwszoklasista nie miałbym szans. Za dużo materiału do opanowania w krótkim czasie. Podobnie z matematyką. Natomiast na Olimpiadzie Teologii Katolickiej co roku jest inny zakres materiału, więc teoretycznie każdy ma równe szanse.
Jaki jest Twój przepis na sukces?
Przygotowywałem się samodzielnie, w konsultacji z katechetą. Czytałem zadane teksty, a potem robiłem z nich notatki. Po opanowaniu danej partii materiału spotykałem się z katechetą. Czasem dyskutowaliśmy, a czasem pisałem przygotowany test.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się