A gdzie na wykładzie na UŚ wzmianka o normalnej rodzinie LGBTQ+? Nie ma? Jakiś koszmar...
Dla "Dziennika Zachodniego" powiedzenie oczywistej prawdy, że aborcja jest morderstwem, że wkładki domaciczne zabijają powstałe już życie oraz porównanie gender do komunizmu to... "skandaliczne słowa". Przykro patrzeć na taki ideologiczny skręt w lewo.
Materiał na internetowej stronie "Dziennika Zachodniego" to omówienie wcześniejszego tekstu katowickiej "Gazety Wyborczej". Przy czym zarzuty „Wyborczej” są na poziomie wręcz humorystycznym.
Otóż anonimowi studenci II roku socjologii UŚ poskarżyli się "Wyborczej" na słowa pani profesor. Miała ona powiedzieć, że "tabletki antykoncepcyjne mają działanie wczesnoporonne, a stosowanie wkładki domacicznej to aborcja. Oniemieliśmy. W XXI wieku na uczelni wykładowca przekazywała fałszywe informacje" - skarżą się "studenci" w katowickiej "Wyborczej".
Otóż, drodzy oburzeni studenci, przy antykoncepcji hormonalnej nigdy nie można wykluczyć także działania wczesnoporonnego. Z kolei wkładka domaciczna zabija życie, które już się zaczęło. To podstawowa wiedza medyczna. Nikt ze zwolenników antykoncepcji w środowisku medycznym jej nie ukrywa. Co kontrowersyjnego jest w zaprezentowaniu jej na uczelni?
Zwykły student, który nie zgadza się z wykładowcą, podejmuje z nim dyskusję. To normalne. Tu student też mógł polemizować. Mógł rozpocząć dyskusję, czy np. życie człowieka zaczyna się od poczęcia albo o innych sprawach na styku nauki i etyki. Byłoby ciekawie, a pewnie by się okazało, że na II roku socjologii są też studenci, którzy zgadzają się z panią profesor. Zamiast tego studenci (lub jeden student, to nie jest jasne) wypłakują się w rękaw dziennikarce, że wykładowca ośmielił się zacytować na uczelni kilka zdań z podstawowej wiedzy medycznej.
Ale niech tam - "Wyborcza" ma swoje ideologiczne koniki, nikogo takie materiały tam nie dziwią. Tekst cytuje jednak teraz na swojej stronie internetowej "Dziennik Zachodni". "Skandaliczne słowa profesor socjologii na Uniwersytecie Śląskim. Sprawą zajmuje się rzecznik dyscyplinarny" - grzmi "DZ" w tytule.
Dziennik zarzuca pani profesor, iż "miała wielokrotnie podkreślać, że normalna rodzina zawsze składa się z mężczyzny i kobiety". Cóż, każdy czytelnik "Dziennika Zachodniego" z pewnością trzęsie się z oburzenia: a gdzie wzmianka o normalnej rodzinie LGBTQ+? Jakiś koszmar...
I dalej: "Inne kontrowersyjne poglądy profesorki dotyczyły też m.in. ideologii gender, którą ta porównała do komunizmu" - czytamy. A w tym co jest kontrowersyjnego, droga redakcjo? Przecież wielu naukowców zwraca uwagę na ideowe powiązanie gender z marksizmem. Gdyby więc jakieś porównanie z komunizmem rzeczywiście z ust pani profesor padło - bo nie jest pewne, czy obrażony student dobrze zrozumiał - nie byłoby to niczym dziwnym. Gdzie o takich sprawach mamy dyskutować, spierać się, jeśli nie na uczelniach?
Rzecznik Uniwersytetu Śląskiego Jacek Szymik-Kozaczko w rozmowie z nami potwierdził, że do rektora wpłynęła skarga w tej sprawie. Postępowanie wyjaśniające prowadzi rzecznik dyscyplinarny.
Nie tylko ideologiczna lewica, ale wszyscy powinniśmy przyglądać się tej sprawie, ponieważ uniwersytety powinny pozostać miejscem wolności naukowej dyskusji. Nie dajmy tego zniszczyć tylko dlatego, że nie podoba się to zwolennikom politycznej poprawności.
PS Zanim przestałem pisać ten komentarz, tekst zniknął z eksponowanego miejsca na internetowej stronie "DZ". Można go dalej przeczytać, ale tytuł już nie bije po oczach. Miejmy nadzieję, że to tylko wypadek przy pracy, a nie objaw zamierzonego skrętu w lewo.