Nowy numer 38/2023 Archiwum

Szansa, by się urodzić

Dziesiątka Różańca i krótka modlitwa w intencji dziecka nienarodzonego. Poświęcenie kilku chwil każdego dnia dla kogoś może oznaczać życie.

Duchowa adopcja to popularna nazwa, jednak niepełna. Drugi, czasem traktowany domyślnie, element to słowa: „dziecka poczętego zagrożonego zagładą”. – Dbamy w ten sposób o dziecko, którego życie jest zagrożone. Nieważne, czy chodzi o aborcję, ciężkie choroby, czy in vitro. Każde dziecko się dla nas liczy. Walczymy o nie modlitwą, zostawiając kwestie moralne – mówi ks. Zdzisław Brzezinka, dyrektor Wydziału Duszpasterstwa Rodzin Kurii Metropolitalnej.

Ewidentny znak

– Kiedy usłyszałam o duchowej adopcji, pomyślałam, że to dobry pomysł. Cała modlitwa już trwała, więc postanowiłam poczekać na najbliższy Dzień Świętości Życia i do niej dołączyć. Ale im bliżej było 25 marca, tym bardziej martwiłam się, czy dam radę. Miałam już wiele innych zobowiązań modlitewnych. To był też czas, w którym karmiłam piersią moje najmłodsze dziecko, często wstawałam w nocy. Moja wieczorna modlitwa często wyglądała tak, że przysypiałam. Postanowiłam więc odłożyć ten plan o rok. Jakiś tydzień przed rozpoczęciem adopcji, przyjmowaliśmy z mężem Akt Zawierzenia Niepokalanemu Sercu Maryi. Podczas Mszy św. znowu wróciły do mnie myśli o duchowej adopcji. Modliłam się do Maryi: „Skoro Tobie zawierzam i chcę, żebyś się mną posługiwała, daj mi jakiś ewidentny znak, czy podejmować to dzieło”. Msza się skończyła, ksiądz nas pobłogosławił. I właściwie już w drzwiach odwrócił się i zawołał: „Pani Justyno, słyszała pani o takim dziele duchowej adopcji? Może chciałaby pani zorganizować u nas w parafii grupę, która się tego podejmie?”. Zostałam bez słów, bardziej ewidentnego znaku nie mogłam oczekiwać. Potem czekał mnie drugi szok. Okazało się, że zgłosiły się 42 osoby. Nasza parafia pw. św. Jana Chrzciciela w Orzeszu jest niewielka, więc nikt nie spodziewał się takiego wyniku. I od trzech lat jest podobna frekwencja – cieszy się Justyna.

Dziecko na smartfonie

Duchowa adopcja trwa 9 miesięcy, dokładnie tyle, ile zwyczajna ciąża. Modlący się może skorzystać ze specjalnej aplikacji na telefon. – Spoglądając każdego dnia w ekran, możemy też podglądać naszego malucha, jak rośnie, jak się rozwija. Niesamowicie to Pan Bóg wymyślił. Modlitwa też uczy nas wytrwałości i cierpliwości w oczekiwaniu. Często rozmawiałam z dziećmi, zastanawiając się, na którym końcu świata żyje mama i w niej dziecko, które „omadlamy”, w jakich warunkach, czy się cieszy, a może jest jej bardzo trudno. I choć nie znamy odpowiedzi na te pytania, to jest ogromną radością podarować komuś 9 miesięcy modlitewnej troski. I ta satysfakcja, że urodził się kolejny dzidziuś. Oby był zdrowy i radosny! Zachęcam do podjęcia dzieła duchowej adopcji, bo niewątpliwie jest to wielka rzecz, dająca radość serca i otwierająca na drugiego człowieka – mówi Iwona. – To akt ogromnego zaufania Bożej mądrości. Nie wiemy przecież, za czyje dziecko się modlimy, czy to jest Polak czy Amerykanin. Ja jednak jestem głęboko przekonany o skuteczności tych próśb – mówi ks. Brzezinka. – Nieraz 25 grudnia podczas nabożeństwa symbolicznie kończącego adopcję pochodziły do mnie osoby i mówiły: „Moje dziecko żyje”. Słychać było w tym taką pewność – uśmiecha się.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast