Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Święci księdza Noconia

Benedykta Labre, młodego Francuza, nie chcieli w żadnym zakonie. Cystersi orzekli, że jest zbyt roztargniony, żeby zostać dobrym mnichem. Chłopak nie został więc zakonnikiem, ale za to został... świętym.

Jego historię opisuje w nowej książce pt. „Święci, bo nie udawali świętych” ks. Arkadiusz Nocoń, Ślązak z Paniówek w gminie Gierałtowice, który od lat pracuje w Rzymie. Jest zatrudniony w watykańskiej Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów i wykłada na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim.

Nagrywał też audycje o świętych dla Radia Watykańskiego. Nowa książka jest drukowaną wersją tamtych audycji. Wspomnienie o św. Benedykcie Józefie Labre na przykład znajduje się pod datą 16 kwietnia.

Nie chciał go żaden zakon, ale chłopak usłyszał kiedyś, że jego powołaniem jest cały świat, a jego klasztorem ulice. Chodził więc po świecie z różańcem, Biblią, brewiarzem i książeczką „O naśladowaniu Chrystusa”. Modlił się w drodze, rozmawiał z napotkanymi ludźmi, dzielił się z głodnymi jedzeniem, które sam otrzymał, opatrywał chorych. Jedni przyjmowali go dobrze, inni wrogo i pogardliwie.

Gdy był w Rzymie, nocował w ruinach Koloseum. Zmarł w tym mieście w 1783 roku.

Podobno jego promieniująca świętością twarz fascynowała. Jeden z rzymskich artystów namalował go jako Jezusa w czasie Ostatniej Wieczerzy. „Kiedy 100 lat później doszło do kanonizacji Benedykta i zastanawiano się, jak go przedstawić na obrazie kanonizacyjnym (nikt nie pamiętał przecież, jak wyglądał żebrak z Koloseum), przypomniano sobie o tamtej »Ostatniej Wieczerzy« i tym razem to Chrystus »użyczył« twarzy Benedyktowi” – napisał ks. Nocoń.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy