- Czasu na podjęcie efektywnych działań, które powstrzymałyby nadciągającą katastrofę obejmującą swym zasięgiem całą planetę, mamy coraz mniej - uważa dr Monika Foltyn-Zarychta z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach.
W stolicy Górnego Śląska trwa 24. Konferencja Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu. Z całego świata zjeżdżają się eksperci ds. zmian klimatycznych, węgla i alternatywnych źródeł energii oraz ochrony środowiska.
Czy czeka nas przełom? Czy szczyt klimatyczny COP24 w Katowicach przyniesie nam sukces? Poniżej publikujemy komentarz dr Moniki Foltyn-Zarychty z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach.
"O konsekwencjach ocieplenia klimatu powstały już całe tomy opracowań, wskazujące nie tylko na podniesienie się poziomu mórz i oceanów, ale też na wzrost częstotliwości tragicznych w skutkach ekstremalnych zdarzeń pogodowych, jak wichury i trąby powietrzne, powodzie, fale upałów czy susze. Tych ostatnich mogliśmy doświadczać również w ostatnich latach w Polsce. Od pożarów cierpiała latem Skandynawia, a w ostatnich dniach Kalifornia. Podjęcie szybkich i zdecydowanych działań jest zatem bardzo ważne.
Ostatnie ustalenia IPCC, Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatycznych, z 2018 roku wskazują, że czasu na podjęcie efektywnych działań, które powstrzymałyby nadciągającą katastrofę obejmującą swym zasięgiem całą planetę, mamy coraz mniej. Wcześniejsze ustalenia, gdzie bezpieczną granicą wzrostu temperatury były 2 stopnie Celsjusza ponad temperaturę z okresu przedprzemysłowego, zostały skorygowane do 1,5 stopnia. W tej chwili ocieplenie osiągnęło już 1 stopień Celsjusza, co oznacza, że dojście światowej gospodarki do poziomu zerowej emisji gazów cieplarnianych musiałoby zakończyć się w ciągu najbliższych 10-20 lat.
Porozumienie klimatyczne, będące wynikiem COP21, który odbył się w 2015 roku w Paryżu, zostało podpisane przez 184 kraje na 197 uczestniczących w Konwencji. Sukces w Paryżu związany był z faktem, że poszczególne państwa zgodnie z porozumieniem mogą samodzielnie ustalać poziom redukcji emisji gazów cieplarnianych. O ile np. kraje Unii Europejskiej obniżenie emisji wpisane mają w strategię klimatyczną od dość dawna (20% redukcji w stosunku do 1990 r.), o tyle kraje rozwijające się do tej pory nie były objęte żadnymi zobowiązaniami. I o ile faktyczny poziom tej redukcji może być bardzo różny, za sukces uważać należy już samo podpisanie tego porozumienia, potwierdzające istotność przeciwdziałania ociepleniu klimatu, bowiem do porozumienia przystąpili tym razem również najwięksi emitenci: Chiny i Stany Zjednoczone.
Konferencji COP24 może być trudno powtórzyć sukces Paryża: cele polskiej prezydencji nie należą do przełomowych - raczej wspierają już istniejące trendy. Głównym celem jest wypracowanie mechanizmów wdrożenia Porozumienia Paryskiego, czyli doprecyzowanie, w jaki sposób poszczególne państwa dążyć będą do ochrony klimatu. Jest to niewątpliwie duże wyzwanie, bowiem wiązałoby się z wzięciem na siebie konkretnych zobowiązań, a to może napotkać opór np. Stanów Zjednoczonych.
Polska rozpisała również trzy cele szczegółowe. Cel 'technologia' ma zwrócić uwagę na rozwiązania wspierające zrównoważony transport, m.in. elektromobilność, i raczej nie powinien budzić większych sprzeciwów. Cel 'natura' służy podkreśleniu wagi lasów czy torfowisk, które mogą pochłaniać dwutlenek węgla. Tu jednak należy dość krytycznie podejść do rozwiązań, w postaci 'leśnych gospodarstw węglowych' proponowanych przez rząd jako recepta na emisje z polskiego przemysłu i energetyki, bowiem o ile samo zalesianie jest ideą słuszną, to niekoniecznie skuteczną w walce z ociepleniem klimatu: zdolność do pochłaniania dwutlenku węgla nowych zalesień nawet częściowo nie zastąpi realnych działań ograniczających samą emisję. Przedmiotem intensywnych dyskusji będzie zapewne też cel: 'człowiek', zwracający uwagę na mieszkańców regionów, gdzie niezbędna jest istotna transformacja przemysłu dla osiągnięcia celów klimatycznych. Choć transformacja taka daje szanse na nowe miejsca pracy, ograniczanie emisji rodzi duże niebezpieczeństwo turbulencji na rynku pracy, i to w bliskiej perspektywie czasowej, także wyborczej.
Ten ostatni problem jest szczególnie istotny, tym bardziej że gospodarzem COP są Katowice, stolica regionu tradycyjnie górniczego, a trzeba pamiętać, że węgiel jest źródłem 80% energii elektrycznej w Polsce. Przy obecnym poziomie zapotrzebowania na paliwa kopalne szybkie przejście do gospodarki zeroemisyjnej wymagać będzie znacznych zmian legislacyjnych i nakładów. Istotne jest nie tylko duże zwiększenie wytwarzania energii ze źródeł odnawialnych (tym bardziej że np. energia z wiatru zaczyna być tańsza niż energia pozyskiwana z węgla), ale też niezbędne inwestycje w instalacje wychwytywania i przechowywania dwutlenku węgla. To ostanie może być szczególnie ważne dla Polski, która dysponuje największym w Unii (poza Danią) potencjałem składowania dwutlenku węgla. Być może odrodzenie się śląskich kopalń (i nowe miejsca pracy) nastąpi właśnie w związku ze składowaniem gazów cieplarnianych, i to nie tylko tych z Polski, ale również importowanych z innych krajów unijnych.
Warto również podkreślić, że odejście Polski od węgla ma znaczenie nie tylko dla środowiska i zdrowia ludzi, ale też dla gospodarki, może bowiem ograniczać nasze możliwości eksportu. Jest całkiem prawdopodobne, że już w niedalekiej przyszłości konsumenci kierować się będą nie tylko ceną, ale też tzw. 'śladem węglowym', czyli wielkością emisji gazów cieplarnianych w kupowanych produktach, tak jak obecnie kierują się etykietami typu 'bio' czy 'fair trade'. Uzależnienie Polski od węgla będzie stanowiło tu ważną przeszkodę".