Kilka międzynarodowych grup w drodze na konferencję w Katowicach wzdłuż i wszerz na piechotę przemierzyło Górny Śląsk.
Ci wędrowcy należeli do różnych wyznań chrześcijańskich. Deklarowali, że są pielgrzymami. Ich celem nie było żadne sanktuarium – zresztą w grupach z udziałem protestantów trudno byłoby to przeprowadzić. Ekipom, do których dotarł „Gość”, codziennie towarzyszyła jednak wspólna modlitwa. Warto to docenić, zwłaszcza że w środowiskach aktywistów ekologicznych chrześcijaństwo nieraz jest traktowane z niechęcią i niezrozumieniem.
Z Bonn do Łazisk
Mikołowski proboszcz ks. Mirosław Godziek zdziwił się 6 grudnia rano, widząc obcokrajowców z jednej z tych grup na Roratach w bazylice. Msza św. zaczyna się o 6.30, a oni byli w kościele już za pięć szósta. Był zbudowany ich postawą. – Modlili się na kolanach przed Najświętszym Sakramentem – mówi.
W innej grupie, noszącej nieco pompatyczną nazwę „Pielgrzymka na Rzecz Sprawiedliwości Klimatycznej”, maszerowało ośmioro katolików, ośmioro protestantów i jedna pani, która deklarowała się jako bezwyznaniowa. Wyszli 9 września z Bonn. Większość z nich to Niemcy. Były też dwie osoby z Francji i jedna ze Szwecji, a także Polak mieszkający w RPA, który przyjechał odwiedzić rodzinę i dołączył do wędrowców w Bieruniu. Modlili się wspólnie przede wszystkim rano i wieczorem: stojąc razem, pochylali głowy i wypowiadali różne intencje; czytali też psalmy. Ta grupa odwiedziła na Śląsku tereny, które zwykli turyści omijają szerokim łukiem. Szli wzdłuż Huty Łaziska, w ponurej, przemysłowej okolicy. Zwiedzali oczyszczalnię ścieków w Tychach i oglądali panele słoneczne na kościele w Bieruniu. – Idziemy, żeby dać jakieś świadectwo, żeby zostawić ten świat lepszym dla naszych dzieci i wnuków – mówi Wolfgang Löbnitz. – Idziemy też dla sprawiedliwości społecznej, ze względu na ludzi, którzy po zamknięciu kopalń mogliby zostać bez pracy. Dla nich też trzeba stworzyć dogodne warunki – dodaje.
Burger dla wegan
Jedna z grup szła aż z Asyżu. Inna, z udziałem Filipińczyków, osób z Francji, Irlandii, Włoch, Niemiec, USA oraz księdza z Kenii, maszerowała ponad 60 dni z Watykanu. Ich trasa wiodła przez Rybnik, Mikołów i Imielin. Na ich czele stał Yeb Saño, były przedstawiciel Filipin przy ONZ. Do ukształtowania jego poglądów przyczyniła się tragedia, jaką przeżył na Filipinach w 2013 roku. W jego wyspę uderzył wtedy tajfun Haiyan. Yeb uczestniczył w wydobywaniu spod gruzów 73 ciał sąsiadów z jego miejscowości. Tajfuny na Pacyfiku są coraz groźniejsze, bo rośnie temperatura oceanu.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się