– Uświadomiłam sobie, że mam jeszcze wiele do powiedzenia Krzysztofowi. I światu o nim.
Najpierw wzrok przykuwają te oczy: ciepłe, brązowe, z lekka asymetryczne. Ksiądz Krzysztof zawsze tak patrzył na rozmówcę: przenikliwie, czule, z uwagą całkowicie niepodzielną, mimo napiętego do granic możliwości grafiku. Marcie Makarczuk udało się uchwycić pędzlem i farbami ten rys osobowości księdza Krzysztofa, jego serdeczne, dojrzałe spojrzenie. Stojąc przed tymi obrazami, konfrontujemy się ze swoimi uczuciami bólu i tęsknoty po stracie relacji, która w znanej nam formie nigdy już nie wróci... I o to chyba też chodzi w tej wystawie. Artystka stworzyła odbiorcy przestrzeń do spotkania z samym sobą, stanięcia oko w oko z własnymi emocjami. Ta taktyka działania bliska była księdzu Krzysztofowi. Towarzysząc człowiekowi, czy to w kierownictwie duchowym czy w przyjaźni, nigdy nie oceniał, nie ponaglał, stwarzał klimat do wsłuchania się w siebie, do wybrzmienia wszystkich uczuć. A on po prostu był przy człowieku – pełen szacunku, troski i zrozumienia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.