W „Kordianie” Jakuba Roszkowskiego pierwszoplanowym bohaterem zbiorowym, absorbującym uwagę widza, stają się scenografia i kostiumy. Ale to za mało jak na adaptację klasyki.
Roszkowski reklamuje spektakl jako eksperyment, „w którym będziemy badać jednostkę, zbiorowość, cały kraj”. Chodzi o Polskę, zawłaszczoną przez cara i złe moce, rozdzieraną z zewnątrz i od wewnątrz. Co jest gorsze, odpowiedzieć musi sam widz. Jeśli, oczywiście, z tego eksperymentu wyjdzie cało. Warto zastanowić się, jaką rolę w realizacji przesłania sztuki odgrywa eksperymentowanie. Po krótkim czasie staje się jasne, że jej pierwszoplanowym bohaterem są scenografia i kostiumy wymyślone przez Mirka Kaczmarka. Zwłaszcza kostiumy porażają ogromem i wyrazistością, a ubrani w nie aktorzy przenoszą widza na cmentarz, na którym pracują siły przyrody sprowokowane przez pogrzebane ciała.
Wśród zwłok zmagają się ze sobą i rozpadającą się materią monstrualne owady – modliszki, biedronki, mrówki, pająki, karaluchy (na zdjęciu). Scenografia działa, a jednak to właśnie ona zawęża odbiór dramatu. Znajdujemy się we wnętrzu grobowca, uczestnicząc w rozpadzie państwa i oglądaniu pasożytujących na nim owadów, symbolizujących ludzi, partie, organizacje.
Owadzi świat znakomicie przedstawiają aktorzy, poruszający się na czworakach i wykazujący się ponadprzeciętną sprawnością fizyczną. W finale z poświęceniem układają piramidę jak w legendarnej „Replice” Józefa Szajny. Tutaj budują ją ze swoich ciał i autentycznych, czarnych worków do transportu zwłok wypchanych sianem. Niestety, wszystkie te zabiegi kończą się tam, gdzie się zaczynają. Scenografii nie zależy na współgraniu z tekstem dramatu. Aktorzy mówią kwestie beznamiętnie, jakby za karę, pomiędzy skomplikowanymi popisami akrobatycznymi. Co więc zostało z przesłania romantycznego dramatu? Czy tylko obraz strachu wywołanego nieustannym rozpadem ideałów, marzeń o wolności pogrzebanych na cmentarzu? Dla mnie to zdecydowanie za mało.
„Kordian”, Juliusz Słowacki, opracowanie tekstu i reżyseria: Jakub Roszkowski.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się