Nowy numer 39/2023 Archiwum

Studenci papieża

– Ze wszystkich profesorów, których jeszcze sobie przypominam, on był najłagodniejszy – uśmiecha się ks. Teodor Poloczek, były student ks. prof. Karola Wojtyły.

To było jakieś 60 lat temu w Krakowie. Śląscy kapłani siedzieli wtedy w seminaryjnych albo uczelnianych ławach i z uwagą słuchali przyszłego papieża. Jakim był profesorem i czy na egzaminach u niego było „bardzo dobrze”?

Czy jo w ogóle zdoł?

Dawni studenci ks. Karola Wojtyły, z którymi udało nam się porozmawiać, to 86-letni ks. Teodor Poloczek z Rudy Śląskiej-Kochłowic, 85-letni ks. Józef Klemens z Tychów oraz 81-letni ks. Gerard Wochnik z miejscowości Strzebiń. Dziś wszyscy mieszkają w Domu Księży Emerytów w Katowicach. – Nigdy nie widziałem go zdenerwowanego, potrafił wyjątkowo panować nad swoim temperamentem – opowiada ks. Teodor. Przyszły papież uczył go na pierwszym i drugim roku seminarium śląskiego z siedzibą w Krakowie. Dla kleryków ks. Wojtyła prowadził zajęcia z katolickiej etyki społecznej.

– Jednej rzeczy nie można o nim powiedzieć: że jako krakowianin lepiej traktował swoich. Dla wszystkich był Wojtyłą. Wspaniały, prostolinijny, dobroduszny – wspomina dalej. – Myśmy na niego patrzyli jak na... „półboga”. Nie będzie przesadą, jeśli powiem, że Wojtyła imponował nam ogromnym spokojem. Nigdy na nas nie krzyczał, nie wyzywał, nie używał żadnych „zachęcających”, a obraźliwych wyrazów na studentów – uśmiecha się. – To był niezwykle kulturalny i dobry człowiek. A czy ks. Wojtyła był wymagającym profesorem? – Bardzo! – mówią księża emeryci chórem. – A u nos w seminarium oblać egzamin to była hańba niesamowita! – wyjaśnia ks. Teodor. – Na mój rocznik (święcenia przyjąłem w 1956 r.) z diecezji katowickiej przyjętych było 60 osób. Człowiek na roku mógł się ukryć, ale egzaminy już na to nie pozwalały. U Wojtyły zawsze dostawałem bardzo dobrze. Ale jak mie przepytywoł, to miołech wątpliwości, czy jo w ogóle zdoł – uśmiecha się. – Nie wiem, skąd się to brało. On zawsze na nasze odpowiedzi potakiwał głową i mówił: „Aha, aha”, ale nie było wiadomo, co to wszystko znaczy. Był bardzo enigmatyczny. Ja naprawdę się dziwiłem, jak widziałem w indeksie: bardzo dobry.

Ksiądz Gerard Wochnik podkreśla, że przyszły papież nie miał problemów z utrzymaniem dyscypliny na swoich zajęciach. – Jak tylko jakiś kleryk coś szepnął, to prof. Wojtyła pytał: „Co tam się dzieje?”. I już do końca zajęć była cisza – wspomina. – Skrypt na wykładach miał napisany własnoręcznie. A na każdej stronie tego skryptu miał zapisane cytaty z hymnu św. Tomasza. Na pierwszej stronie wers: Adoro te devote. Mówił, chodził po sali, skończył wykładać pierwszą stronę, przyszedł do stołu, zaglądnął na skrypt, przewrócił kartę, a tam: Latens Deitas – drugi wers tego hymnu. Siedzieliśmy blisko niego, więc to wszystko widzieliśmy – dodaje.

Ksiądz Józef Klemens ma młodszego od siebie brata Jana, który również jest księdzem. Obaj z ks. Wojtyłą mieli zajęcia z teologii moralnej. – On miał niesamowitą pamięć. Przykład? Byłem wikarym w Piekarach Śl. i akurat wtedy Wojtyła jako kardynał zaczął przyjeżdżać do nas na pielgrzymki mężczyzn. Kazanie, nabożeństwo, a potem kawa na farze. Tam my się spotkali. On wejrzał na mnie i mówi: „Ksiądz Klemens!”. A to już było parę lat po wykładach u niego. I od razu dodał: „A gdzie brat?”. Fantastyczny człowiek – wspomina.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast