Absolutnie rekordową kwotę 856 tys. zł przyniosła zbiórka pod kościołami archidiecezji katowickiej. Cel – budowa dużego ośrodka rehabilitacyjnego dla syryjskich dzieci.
Ośrodek wzniosą syryjscy franciszkanie. Ma stanąć w centrum Aleppo. – W tym mieście żyje dzisiaj prawie 30 tys. sierot! – informuje o. Alan Rusek, proboszcz franciszkańskiej parafii w Katowicach-Panewnikach.
Pieniądze na ośrodek w Aleppo zbiera całe województwo śląskie. Największym jednorazowym zastrzykiem była jednak zbiórka pod kościołami archidiecezji katowickiej. Przeprowadzona w Święto Miłosierdzia Bożego 8 kwietnia – przyniosła aż 856 tys. złotych. Ta kwota to ponad trzy razy więcej niż w przypadku innych zbiórek pod kościołami.
Najwięcej na dzieci z Aleppo 8 kwietnia zebrała parafia franciszkańska w Katowicach-Panewnikach: aż 22 tys. złotych. – Duże kwoty przekazywały nawet parafie niewielkie, na przykład 1200 zł zebrał Pogrzebień – mówi ks. Krzysztof Bąk, dyrektor Caritas Archidiecezji Katowickiej.
Widziały śmierć rodziców
Pieniądze wpływają też na konto Caritas Archidiecezji Katowickiej. Z tym, że tutaj zbiórka na razie postępuje wolniej. – W sumie wraz ze zbiórką pod kościołami zebraliśmy 1,5 mln złotych. To ciągle za mało. Nie możemy przekazać do Aleppo takiej kwoty, bo budowniczym starczy na wykopanie dziury w ziemi, a co z resztą? Koszt całego projektu wynosi 3,5 mln złotych – tłumaczy ks. Krzysztof Bąk.
Początkowo zbiórka miała zakończyć się 5 czerwca. Teraz już wiadomo, że będzie przedłużona do końca roku. Czas bardzo się liczy – bo dzieci z Aleppo potrzebują pomocy teraz.
Syryjscy franciszkanie z Kustodii Ziemi Świętej przy ośrodku rehabilitacji w Aleppo zamierzają zbudować place zabaw, duże boisko i basen. Chodzi o to, żeby dzięki zajęciom rehabilitacyjnym dzieci wychodziły tu z wojennej traumy.
Wiele z nich widziało bowiem rzeczy straszne. Niektóre patrzyły na śmierć swoich rodziców, przy innych ginęło rodzeństwo. – Ojciec Firas Lutfi, przełożony klasztoru w Aleppo, mówił na przykład o 13-letniej dziewczynce, która chciała odebrać sobie życie. A to dlatego, że widziała, jak zginęła jej najlepsza koleżanka – mówi o. Alan.
Franciszkanie chcą pomóc małym Syryjczykom, żeby ich rany duchowe i psychiczne zaczęły się zabliźniać. Te dzieci przez 6 lat, gdy w mieście toczyły się walki, nie chodziły do szkoły.
Dzieci wśród ruin
Spora część spośród 30 tys. sierot w Aleppo żyje dzisiaj na ulicy, wśród ruin. – Ich rodzice zginęli, a krewni albo zginęli, albo uciekli z miasta. Żyją w różnych warunkach, czasem w gruzowiskach, walcząc o przetrwanie – relacjonuje o. Alan.
Tymi dziećmi nie zajmie się też w najbliższym czasie rząd, który wciąż ma na głowie wojnę w innych częściach Syrii. To dlatego franciszkanie uważają, że muszą je ratować. – Bracia chcą je rehabilitować m.in. przez zajęcia muzyczne, plastyczne, sportowe. Chcą pomóc im zapomnieć o tym, co widziały, co przeżyły, i przynajmniej w jakimś stopniu przygotować je do dorosłego życia – mówi panewnicki proboszcz.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się