Mimo rozwoju technologicznego polskiej branży górniczej w latach 2001–2017 życie na kopalniach straciło niemal pół tysiąca osób.
W górnictwie stosowane są dwa wskaźniki, za pomocą których bada się liczbę wypadków śmiertelnych. Pierwszy określa ilość takich zdarzeń na 1 milion ton wydobytego węgla. Drugi stwierdza ilość wypadków śmiertelnych na 1000 zatrudnionych.
Metan, wstrząs, śmierć
Od wielu lat oba te wskaźniki są coraz niższe. Liczba wypadków śmiertelnych na kopalniach maleje. W latach 50. ubiegłego stulecia odnotowywano ich ok. 500 rocznie. Na początku lat 90. – ok. 100. W zeszłym roku wskaźnik liczby wypadków śmiertelnych na 1 milion ton wydobytego węgla wyniósł 0,14. Odnośnie do górnictwa węgla kamiennego mówimy tu o 10 ofiarach śmiertelnych. Mimo że liczba wypadków śmiertelnych na kopalniach maleje, to i tak każda śmierć jest ogromną tragedią dla rodziny i stawia pytania o bezpieczeństwo pracy pod ziemią. Tylko w tym roku na kopalniach węgla kamiennego odnotowano już aż 11 wypadków śmiertelnych.
Gdy piszę te słowa, wciąż nieznany jest los ostatniego górnika z kopalni „Borynia-Jastrzębie-Zofiówka”. Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło w Ruchu „Zofiówka” na poziomie 900 m. W wyniku silnego tąpnięcia zginęło 4 górników. A ekstremalna akcja ratunkowa uchodzi za jedną z najtrudniejszych w historii polskiego górnictwa. Dodajmy, że na kopalni „Zofiówka” – wskutek wyrzutu metanu i skał – do śmiertelnego w skutkach wypadku doszło też w 2005 roku. W strefie zagrożenia znajdowało się wówczas 96 pracowników. Trzech z nich nie udało się, niestety, uratować. Do najtragiczniejszych wypadków zbiorowych w ostatnich dwóch dekadach doszło jednak w 2006 roku w KWK „Halemba”, gdzie w wyniku zapalenia i wybuchu metanu zginęło 23 górników, oraz w 2009 roku w KWK „Wujek” – Ruch „Śląsk”, gdzie śmierć poniosło 19 osób. Przyczyna zdarzenia była ta sama. Wyższy Urząd Górniczy do najniebezpieczniejszych zdarzeń na kopalniach zalicza: pożary, zawały, tąpnięcia, wybuchy i zapalenia metanu. W ubiegłym roku najwięcej górników, bo aż 50, odniosło obrażenia wskutek tąpnięć. U 10 z nich były one śmiertelne. Dwa lata wcześniej pierwszą przyczyną śmierci górników był metan.
Śmiercionośna siła
W kopalniach węgla kamiennego nadal wysoka jest wypadkowość. Tylko w tym roku doszło tam do 1653 wypadków, w tym 9 ciężkich. Dlaczego tak się dzieje? Przede wszystkim dlatego, że górnicy fedrują coraz głębiej. – Polskie górnictwo, szczególnie na Górnym Śląsku, działa w coraz trudniejszych warunkach górniczo-geologicznych. W większości kopalń występują tąpnięcia i zagrożenia gazowe. Eksploatacja jest coraz trudniejsza. Schodzimy coraz niżej. Z tym wiążą się procesy wzrostu różnych zagrożeń – mówi Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się