Jedną z osób, które pojawiły się w niedzielę rano przed zakładem, był Adrian Galdia, górnik z dziesięcioletnim stażem, pracujący obecnie w oddalonej ok. 10 km od "Zofiówki" kopalni "Pniówek"; w przeszłości był zatrudniony także w "Zofiówce".
Podobnie jak inni okoliczni mieszkańcy w sobotę przed godz. 11 także on odczuł silny wstrząs. "Od razu pomyślałem: oby nikomu nic się nie stało. Wiadomo - wszyscy jesteśmy kolegami" - powiedział PAP.
W chwili wstrząsu, w sobotę około godz. 11, w kopalni pracowało 250 osób, z czego w rejonie bezpośredniego zagrożenia 900 m pod ziemią - 11. Czterem z nich udało się uciec, siedmiu zostało pod ziemią. Po kilku godzinach ratownicy odnaleźli dwóch z nich - są w szpitalu z niegroźnymi dla życia urazami. W sobotę wieczorem natrafiono na kolejnego górnika - przygniecionego i bez oznak życia.