Czy Pszczyna zostanie bez szpitala? – Mieszkańcy mówią, że 100-tysięczny powiat musi szpital mieć. To wprost niewyobrażalne, żeby miał zostać zlikwidowany – zauważa Tymoteusz Wallus z biura rzecznika starostwa.
Umowę ze spółką Centrum Dializa, prowadzącą szpital w Pszczynie, śląski oddział Narodowego Funduszu Zdrowia rozwiązał 20 marca, z zachowaniem trzymiesięcznego okresu wypowiedzenia.
Centrum Dializa to spółka z siedzibą w Sosnowcu, która prowadzi kilka szpitali w różnych częściach Polski. Śląski NFZ zapowiedział, że pieniądze z kontraktu dla lecznicy w Pszczynie zostaną podzielone między szpitale w sąsiednich miastach. Umowa z Centrum Dializa ma wygasnąć ostatniego dnia czerwca.
Co później? Jeśli lecznica zostanie zamknięta, to pacjentów z Pszczyny czeka wielka przeprowadzka. Ewakuacja o takiej skali może wiązać się z wieloma niedogodnościami dla chorych.
Brak schodów
Starostwo Powiatowe w Pszczynie, od którego Centrum Dializa dzierżawi budynek szpitala, nie chce do tego dopuścić. Deklaruje, że samo jest gotowe, żeby go prowadzić.
– Chcemy go przejąć na zasadzie cesji, co umożliwiłoby nam też płynne przejęcie kontraktu. Wtedy nie będzie konieczności zamykania szpitala i ewakuacji pacjentów – podkreśla Tymoteusz Wallus z biura rzecznika Starostwa. – Ministerstwo Zdrowia w połowie marca odpowiedziało na nasze pytanie, że cesja jest w tym przypadku jak najbardziej możliwa – dodaje. Decyzja w tej sprawie należy jednak do śląskiego oddziału NFZ.
Dlaczego umowa została wypowiedziana? NFZ wyjaśnia w oświadczeniu: „Bezpośrednią przyczyną rozwiązania umowy (...) jest długotrwały, utrzymujący się stan udzielania świadczeń opieki zdrowotnej w nieodpowiednich warunkach technicznych, naruszających przepisy przeciwpożarowe (w tym powodujących zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi)”. Chodzi m.in. o brak dróg ewakuacji, np. zewnętrznych klatek schodowych.
Fundusz wylicza też inne nieprawidłowości wykryte w czasie kontroli. To m.in. brak właściwej opieki lekarskiej dla noworodków w najcięższym stanie na neonatologii, brak całodobowej opieki lekarskiej na oddziale chorób wewnętrznych, braki personelu na oddziale intensywnej terapii. Szpital miał też zabezpieczać tylko jeden anestezjolog.
Czy obraz szpitala rzeczywiście jest tak dramatyczny? Bogumiła Boba, radna powiatu pszczyńskiego i specjalista ortopeda, w rozmowie z „Gościem” podziela ostrą ocenę NFZ. Zwraca uwagę, że dzierżawca po przejęciu szpitala zwolnił dużą część załogi. – W dziewięciopiętrowym budynku szpitala czynne są dzisiaj już tylko cztery piętra. Na przykład z całego piętra ortopedii i całego piętra chirurgii zostało po pół piętra; wszędzie jest okrojona załoga – mówi. – Część pracowników zwolniła się sama, nie chcąc odpowiadać za brak bezpieczeństwa pacjentów i swój. Jeśli jest jedna pielęgniarka na ostrym dyżurze na oddziale, to gdy ona wychodzi do laboratorium, to oddział zostaje pusty. Jakie to jest bezpieczeństwo? – pyta.
Zdaniem pani doktor wysoki standard, jaki miał ten szpital, zanim przejął go dzierżawca, został przez ostatnie lata bardzo mocno obniżony. – Przy czym personel, który tam pozostał, poświęca się dla pacjentów, ratując ludzi w bardzo trudnych warunkach – uważa.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się