Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Chłopak, iść za mną

Który z obozów, założonych w 1945 r. na Górnym Śląsku przez Sowietów, był najcięższy? Wielu twierdzi, że łagier w Toszku. Historycy z IPN napisali jego monografię.

Żołnierze NKWD stłoczyli aż pół tysiąca więźniów na podłodze w kaplicy szpitala psychiatrycznego. Ludzie spali tu ciasno obok siebie. Przewrócenie się na drugi bok było możliwe tylko wtedy, kiedy odwracał się cały rząd. Dopiero z czasem, kiedy część więźniów zmarła, pozostali zyskali większą swobodę ruchów.

W ciągu pół roku życie straciło w Toszku być może nawet powyżej 3 tys. ludzi. Życie i śmierć w tym obozie w sposób wstrząsający opisali historycy z katowickiego IPN: Sebastian Rosenbaum, Bogusław Tracz i Dariusz Węgrzyn.

Śmierć szerzyła się tu przede wszystkim wskutek chorób, wywołanych niedożywieniem i tragicznymi warunkami sanitarnymi. Więźniowie czasem przez całe pół roku nie mieli możliwości uprania swojego jednego ubrania, w którym pracowali i spali. Czasem to ubranie zabierano tylko do odwszenia w wysokiej temperaturze, przez co brud tylko głębiej się wżerał. W dodatku niejednemu więźniowi w czasie odwszenia ktoś te ubranie ukradł…

Horror rozgrywał się w czwartki, kiedy żołnierzom NKWD wydawano ich przydział wódki. Pewnego czwartku w lipcu 1945 r. więźniowie pracowali na kartoflisku pod Toszkiem. Pijani strażnicy kazali wystąpić co trzeciemu więźniowi, łapać myszy lub żaby i połykać je żywcem. Niektórzy krztusili się i wymiotowali. Takim więźniom strażnicy wpychali zwierzęta do gardeł bagnetami, jednocześnie zatykając im nosy, aż przełkną… 24 ludzi nie przeżyło, a 14 kolejnych trafiło do obozowego szpitala i nigdy później już ich nie widziano.

Zdecydowana większość więźniów obozu NKWD w Toszku pochodziła z głębi Niemiec, z Saksonii i Dolnego Śląska. Wraz z nimi siedzieli jednak też Górnoślązacy i ludzie z głębi Polski, wśród nich żołnierze Armii Krajowej. Trafili tutaj w ramach „czyszczenia tyłów” przez NKWD. Enkawudziści mieli rozkaz zatrzymywania członków organizacji faszystowskich, pracowników administracji, sędziów i prokuratorów, a także – uwaga – „pozostałego podejrzanego elementu”. Czyli, praktycznie, mogli wtrącić do obozu każdego.

W Toszku uwięzieni byli m.in. funkcjonariusze NSDAP, którzy mieli sporo na sumieniu. Problem z tym, że przebywali tu bez żadnego procesu i wyroku sądowego. Obok nich cierpieli tutaj ludzie zupełnie niewinni. Choćby 15-letni Friedrich Richter, którego na ulicy rodzinnego Langenbrück pod Dreznem zatrzymał sowiecki żołnierz ze słowami: „Ty, chłopak. Iść za mną. Oficer ma pytania”. Friedrich po przesłuchaniu podpisał protokół napisany cyrylicą. Nie wiedział, co podpisuje, i nigdy mu nie powiedziano, za co trafił do Toszka.

Sebastian Rosenbaum, Bogusław Tracz, Dariusz Węgrzyn, „Tiurma-łagier Tost. Historia obozu NKWD w Toszku w 1945 roku”, Toszek 2017.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy