Nowy numer 21/2023 Archiwum

Misja Świerklany

Mali Syryjczycy masowo odwiedzali w ostatnich dniach domy na Śląsku. Towarzyszyli im... aniołowie i pasterze.

Absolutnie rekordową ich liczbę naliczono w Świerklanach pod Rybnikiem. Kim naprawdę byli? Kolędnikami misyjnymi. Fantazyjnie poprzebierani, zbierali pieniądze na misje i pomoc dla poszkodowanych przez wojnę w Syrii i Libanie. Przez Świerklany w sobotę 30 grudnia maszerowało ich 254 – głównie uczniów dwóch szkół podstawowych i gimnazjum. Wyruszyli podzieleni na 48 grup. Przedtem na misję w ich rodzinnej miejscowości posłali ich księża z parafii św. Anny. – Ci kolędnicy nie odwiedzają ludzi we własnym imieniu. Oni idą do nich z Ewangelią, z Jezusem, z Dobrą Nowiną – mówi ks. wikary Marcin Ryszka.

Majom ptoka

W każdej z grup szedł dorosły opiekun. I szły oczywiście dzieci przebrane za najważniejsze wśród kolędników postacie: Matkę Bożą i św. Józefa.

Dziewczyny w roli Maryi ściskały w zawiniątkach lalki symbolizujące małego Jezusa. Skąd fenomen kolędników misyjnych? Dlaczego dzieci, które w dzisiejszych czasach nie tak łatwo przyciągnąć do kościoła, tak chętnie w to wchodzą? – W Świerklanach to tak świetnie działa dzięki katechetkom, które są pasjonatkami, a wręcz mają ptoka na punkcie misji – komentuje wesoło ks. proboszcz Jerzy Paliński. Jak wygląda wizyta kolędników? – Najpierw śpiewamy kolędę. Potem wszyscy mówimy po kolei nasze teksty. Ja mówię: „O dar pokoju prosimy usilnie, bo dzieciom w Syrii potrzebny jest pilnie. Bez domu, szkoły, mamy i taty, z ranami w sercu jak wielkie kraty” – zdradza jasnowłosa Emilka Tomiczek, która gra pasterza. Mniejsza od niej Zosia Mika występuje w roli Maryi. Mówi: „Mamą została prosta dziewczyna dla jedynego Bożego Syna, by każdy człowiek, wielki czy mały, dla Boga dzieckiem był ukochanym”.Głos zabiera jeszcze dziecko z Syrii, którym w grupie nr 32 jest Laura Femiak w kraciastej chuście na głowie, i inni młodzi. Później znów brzmi kolęda. Na koniec gospodarze otrzymują pamiątkę i, jeśli chcą, wrzucają do skarbonki ofiarę na misję. A kolędników częstują słodyczami.

Czarni kolędnicy

Trzech kolędników ze Świerklan jest ciemnoskórych – to bracia Hajzykowie. Ich rodzice poznali się w Afryce właśnie dzięki misjom. Tata – Henryk Hajzyk – odwiedzał bowiem w Tanzanii swojego starszego brata Mariana, misjonarza – i tam zakochał się w czarnoskórej dziewczynie. Everine wyszła za niego i zamieszkała w Świerklanach. Czarnoskórzy bracia Hajzykowie wspaniale godajom po ślonsku. Dwaj starsi są w Świerklanach ministrantami. Najmłodszy, Marcin, jest kolędnikiem misyjnym od czwartego roku życia. – Był malutki, więc jego koledzy kolędnicy dawali mu skarbonkę i wypychali do pierwszego rzędu, żeby bardziej wzruszał – śmieje się Maria Orlik, emerytowana katechetka ze Świerklan. To właśnie pani Maria przed 20 laty zapoczątkowała wizyty kolędników misyjnych w Świerklanach. Sama napisała pierwszy scenariusz – po śląsku. Później, gdy usłyszała, że podobną akcję na skalę ogólnopolską prowadzi Papieskie Dzieło Misyjne Dzieci – włączyła się w nie.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast