Rektor bazyliki Świętego Oblicza w Manoppello odwiedził Katowice. Zebranym w kościele Mariackim mówił o chuście, która po śmierci Jezusa została położona na Jego twarzy.
Fotokopia chusty z Manoppello jest od dwóch lat obecna w tym katowickim kościele. Umieszczona jest w bocznej kaplicy, u stóp Najświętszego Sakramentu, wystawionego tu każdego dnia. Na adorację przychodzi mnóstwo ludzi, w tym wielu studentów UŚ, którzy mają zajęcia w gmachach odległych o kilkaset metrów. – Ten wizerunek pomaga mo- dlącym się lepiej wyobrazić sobie Pana Jezusa jako konkretną Osobę. Ludzie często modlą się tu słowami Benedykta XVI, które wypowiedział w Manoppello. Ta modlitwa jest wyłożona w kaplicy – mówi ks. Andrzej Suchoń, proboszcz parafii Niepokalanego Poczęcia NMP w Katowicach.
Podkreśla, że to Jezusowi oddajemy cześć, a nie obrazowi. Wizerunek z Manoppello powstał w sposób niewytłumaczalny. Nie ma na nim chemicznych śladów farby, ma za to cechy hologramu. Przedstawiona na nim twarz jest niezwykle podobna do tej z Całunu Turyńskiego – nawet rany, w tym złamany nos, są dokładnie w tych samych miejscach.
O tej niezwykłej chuście mówił katowiczanom o. Carmine Cucinelli, rektor bazyliki w Manoppello we Włoszech. – Sensem kultu Boskiego Oblicza nie jest sam wizerunek, ale to, aby poprzez ten wizerunek dochodzić do samej Osoby Jezusa Chrystusa – wyjaśniał. – Życzenie, które mam wobec siebie i wobec wszystkich was, jest takie: wyryć sobie w sercach to Boskie Oblicze. Abyśmy nim mogli promieniować również na innych, na tych, których spotykamy na co dzień – powiedział.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się