Zabytkowa kopalnia srebra, cynku i ołowiu trafiła na listę światowego dziedzictwa UNESCO. A wszystko zaczęło się od błyszczącego kamienia na polu chłopa Rybki.
Mimo że kopalnię zamknięto w 1913 roku z powodu wyczerpania złoża, to wprawny obserwator zauważy migocące wciąż żyły na ścianach. Aż chciałoby się zdrapać srebro i przetopić na pierścionek. Niestety w piekarniku to się nie uda. Aby z galeny, czyli rudy ołowiu występującej na Śląsku wytopić ołów, potrzeba temperatury 327,4 st. Celsjusza, ale żeby z tej rudy wydobyć cenne srebro, potrzeba już 961,78 st. Celsjusza.
Pozostaje więc tylko jubiler. Mimo to także w sklepie można trafić na polskie srebro. Polska jest największym w Europie producentem tego błyszczącego kruszcu. Wydobywa się go razem z miedzią w kopalniach na Dolnym Śląsku.
Dobra opiekunka
Powoli zbliżamy się z powrotem do windy. Po drodze jeszcze jedno ważne dla każdego górnika miejsce. W niszy wykutej w skale stoi niewielka figura świętej Barbary. To tu zaczynano każdy dzień, prosząc Barbórkę o szczęśliwy powrót do domu. Turystom w kopalni nic nie grozi, ale o potrzebie Bożej Opatrzności przypomina komora, w której nastąpił zawał. Ogromne kawały stropu leżą na ziemi. Gdy spadały, zmiażdżyły drewniane podpory jak zapałki. Na szczęście tu żadnemu gwarkowi nic się nie stało.
Słychać już podwójny dzwonek windy. Po kilku sekundach znów jest jasno i bardzo ciepło. Dla rozgrzania się po wizycie w kopalni można pospacerować jeszcze po skansenie maszyn parowych z wielkim drogowym walcem z lat 20. Dla zmęczonych jeździ tam też minipociąg.