Jeszcze nie wiedzą, gdzie będą spać przez najbliższe dwa tygodnie. Ufają jednak Bogu, że będzie nad nimi czuwał i pozwoli im 27 sierpnia dojechać na rowerach z Katowic do Watykanu.
Po Mszy św. w katowickiej katedrze o 12.00 „Włóczykoła” ruszyły na swoją czwartą wyprawę.
- Do tej pory mieliśmy dwie tury po Polsce. Pierwszą z Katowic do Świnoujścia, w następne wakacje z Międzyzdrojów, ścianą wschodnią do Bieszczad. W zeszłym roku dojechaliśmy do Rumunii. Teraz jedziemy do Rzymu. Bardzo podobają mi się nasze wyprawy. Wymagają wysiłku, ale jest to nietypowa przygoda, oderwanie od rzeczywistości - opowiada Stanisław Bielski, który był na wszystkich wyprawach.
Drugą osobą, która na wakacyjne trasy jeździ od początku, jest Kacper Jura. - Jako jedyny dopiero dziś dostałem strój. Mieszkam w Częstochowie, studiuję we Wrocławiu. O grupie dowiedziałem się od kolegi. On już nie jeździ, ale ja zostałem - mówi Kacper.
Wśród pielgrzymujących są trzy dziewczyny i czternastu chłopaków.
- Ja jestem osiemnastą osobą. Wymyśliłem w tym roku Rzym, bo jak to pielgrzymować po świecie, a nie dotrzeć do Wiecznego Miasta?! Po drodze zajedziemy do Bawarii, gdzie chcemy zwiedzić dom Josepha Ratzingera. Pragniemy również zatrzymać się w Asyżu, mieście św. Franciszka. Naszymi przewodnikami są Benedykt XVI i papież Franciszek. To ich teksty będziemy rozważali każdego dnia przed liturgią, która będzie sprawowana około godz. 12. - tłumaczył ks. Dawid Sładek, pomysłodawca wyprawy.
Wyjazd jest organizowany w sierpniu, ponieważ wtedy studenci są już po sesji i mogą swobodnie jechać. Urszula Jarzyna nie ma jednak wakacji. - Nie jestem już studentką. Pracuję w firmie w Katowicach. W zeszłym roku nie mogłam pojechać do Rumunii, teraz jednak załatwiłam sobie urlop, by móc dołączyć do „Włóczykół”. Jadę z nimi pierwszy raz, oprócz próbnego przejazdu przez góry. Wtedy przejechaliśmy w 2,5 dnia ponad 350 km. Obecnie mamy przed sobą 1800 km i dwa tygodnie czasu - mówiła Ula.
Młodzi ludzie nie boją się trudów podróży. Rodzice i najbliżsi trochę się jednak niepokoją.
- Mam nadzieję, że syn da radę przejechać tak długi dystans. Sama nauczyłam Pawła jazdy na rowerze, gdy miał pięć lat. Nie spodziewałam się, że wyruszy na taką wyprawę. Do pewnego momentu to ja z nim jeździłam na rowerowe wycieczki. W zeszłym roku byliśmy razem na rajdzie po Rudzie Śląskiej. Pomimo mych obaw cieszę się, że podjął taką decyzję. Mniej się boję puścić go tak daleko, niż gdyby miał gdzieś blisko być na jakiś festiwalach muzycznych - mówiła Lucyna Matysek.
- Trochę się dziwię, że nie zabierają ze sobą wozu technicznego. Byłoby to wielkie ułatwienie. A tak ich rowery ważą po ok. 25 kg. Syn już był na drugim wyjedzie „Włóczykół”, czyli tym wzdłuż wschodniej granicy Polski. W zeszłym roku chciał być w Rumunii, ale sesja mu na to nie pozwoliła. Teraz jednak pozdawał wszystkie egzaminy i jedzie do Rzymu. Do grupy dostał się dzięki Stanisławowi Bielskiemu. Uważam, że to dobry pomysł na spędzanie wolnego czasu. Trochę się denerwuję ich noclegami, bo będą spali pod namiotami. Gdy jeździli po Polsce, byli goszczeni w parafiach. Teraz może uda się im przenocować u Włochów, których oni gościli w czasie ŚDM. Większość utrzymuje kontakt i wiem, że umawiali się internetowo - opowiadała Aleksandra Biernat, mama Tymoteusza.
Codzienna relacja z wyprawy będzie się pojawiała ok. 22 na Facebooku.