Ponad pół tysiąca kapłanów otrzymała archidiecezja katowicka w ostatnim ćwierćwieczu. Jednak liczba wstępujących do seminarium maleje.
Powołania do kapłaństwa są jednym ze znaków żywotności Kościoła. Dowodem na to, że także dziś Bóg woła człowieka po imieniu: konkretnych ludzi z konkretnych rodzin.
Parafia jest ważna
Istoty powołań kapłańskich nie sposób uchwycić wyłącznie przez pryzmat statystyki. Takie myślenie byłoby naiwne, a wobec Boga wręcz zuchwałe. Uwzględnienie danych naukowych może jednak pomóc w zrozumieniu dynamiki powołań i skłonić do pogłębionej refleksji nad obecnym stanem rzeczy. Wszystko po to, by w stworzyć optymalne warunki poszukującym życiowej drogi. Co zatem mówią liczby? W okresie od 1993 do 2017 roku, czyli w ciągu 25 lat, do Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego wstąpiło 873 mężczyzn. W tym samym czasie do święceń prezbiteratu przystąpiło 557 diakonów. Są wśród nich rodzeni bracia, a nawet bliźniacy.
Gwoli uczciwości dodajmy, że w związku z utworzeniem metropolii górnośląskiej i reorganizacją struktur kościelnych w Polsce, w latach 1993–1998, 33 diakonów śląskiego seminarium zostało wyświęconych dla diecezji gliwickiej i bielsko-żywieckiej. W analizowanym okresie na mapie powołań archidiecezji katowickiej prym wiodą przede wszystkim parafie młode, erygowane w latach 80. ubiegłego stulecia. W istniejącej niespełna 40 lat wspólnocie parafialnej w Wodzisławiu Śląskim, której patronuje św. Herbert, parafianie aż 12-krotnie – nie licząc powołań zakonnych – w ostatnich latach przeżywali prymicje kapłańskie. Dokładnie tyle samo, co w parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Knurowie. Dziesięcioma kapłanami pochwalić się mogą parafia Bożego Narodzenia w Rudzie Śląskiej-Halembie oraz Matki Bożej Szkaplerznej w Imielinie. Z tej ostatniej, podobnie jak z parafii NSPJ w Mysłowicach, tylko w jednym roku – odpowiednio w 1993 i 1994 – święcenia kapłańskie otrzymało po trzech diakonów. Na przeciwległym krańcu są jednak parafie, gdzie od dziesiątek lat nie zrodziło się żadne powołanie kapłańskie. Co sprawia, że te w większości młode, często osiedlowe parafie mają aż tyle powołań? Trudno o jednoznaczną odpowiedź. – W przeszłości posługiwali tu bardzo oddani duszpasterze – uważa ks. Krzysztof Tabath, proboszcz parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Knurowie. – Silna była przede wszystkim oaza. W czasach jej świetności należało do niej ok. 300 osób. Myślę, że to niezwykle pomocne w rozeznawaniu przez młodego człowieka drogi powołania – dodaje kapłan.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się