Z dumą noszą mundury. Niemal codziennie mają zajęcia w terenie. Za wykonane zadania otrzymują specjalne odznaki. Ale najważniejsze jest to, że nie zapomnieli o Bogu i bliźnim.
Kilkunastodniowy obóz skauci przeżywają w lesie w miejscowości Żelazko w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. – Kiedy ksiądz będzie pod kościołem na ul. Leśnej 7, to proszę do mnie zadzwonić. Wyjdę naprzeciw. Inaczej ciężko będzie do nas trafić – mówi Maciek. Chłopak jest drużynowym. Razem z kadrą bierze odpowiedzialność za organizację i przebieg obozu. Chłopcy – zwykle w wieku od 12 do 17 lat – uczą się tu odpowiedzialności. Mają swoich zastępowych, którzy wyznaczają im określone zadania do wykonania.
Ostatecznie do obozu skautów trafiłem dzięki uprzejmości ks. Piotra Larysza, duszpasterza harcerzy archidiecezji katowickiej. – Zaparkuj tutaj i przesiądź się. Tu kończy się asfalt. Droga jest wyboista. Szkoda podwozia. Zawiozę cię ma miejsce – mówi kapłan. – Zaraz zobaczysz, jak oni mieszkają. O, tam w głębi. Spójrz! – wskazuje na kilkumetrową konstrukcję, na której szczycie skauci rozbili namiot. Takich zastępów poodgradzanych sznurem jest kilka.
Dojeżdżamy na miejsce. Zza szyby terenowego jeepa ledwo co dostrzegam krzątających się chłopców. – Stąd ich nie zobaczysz. Musimy wejść w głąb obozu. Oni są ukryci w lesie – dodaje ks. Larysz.
Naprzeciw nam wychodzi drużynowy Maciek. – Fajnie, że ksiądz jest. Szczęść Boże! – witamy się. – Jak wspomniałem wcześniej, zaraz będzie Msza św. – przypomina mi. – Zabrałeś węgielki i mirrę? – wtrąca ks. Larysz. Na szczęście przypomniało mi się w ostatniej chwili przed wyjazdem z Katowic o jego prośbie. – Oprowadzę księdza po obozie. Mamy jeszcze trochę czasu – mówi Maciek. – Proszę zobaczyć. To jeden z zastępów. Chłopcy co dopiero wyrzeźbili w drzewie kadzidło i zrobili specjalną łódkę na mirrę – wyjaśnia. – Teraz już wszystko jasne? – uśmiecha się w moją stronę ks. Larysz.
Razem z Maćkiem zwiedzam obóz. Podziwiam kreatywność i zaradność chłopców. I myślę: "Dzięki Bogu, że ktoś uczy ich męskości i odpowiedzialności". Skauci już są w "kaplicy" pod gołym niebem. Nie, nie. To nie jakaś tam prowizorka. Żeby ktoś nie myślał. Wszystko świetnie przygotowane. Liturgia też. Przed Mszą jest szkoła śpiewu. W tym czasie trwa spowiedź. Skauci w ciszy i skupieniu czekają na Mszę. Gotowi już są ministranci. Za chwilę ruszy procesja z krzyżem i świecami. Z oddali dochodzi już zapach kadzidła. "To będzie uroczysta Msza" – myślę sobie. Nie pomyliłem się. Części stałe wykonywane są po łacinie. Pięknie brzmi: Sanctus, sanctus... Zwłaszcza, że to środek lasu.
To tylko migawki z obozu Skautów Europy w Żelazku pod Ogrodzieńcem. O tym, że chłopcy uczą się tam prawdziwego życia i odpowiedzialności, będzie można przeczytać w papierowym wydaniu katowickiego dodatku do "Gościa Niedzielnego" na 16 lipca br.