Spalony trzy lata temu, teraz odradza się z popiołów. Drewniany kościół ewangelicki z Bobrka jest odbudowywany w chorzowskim skansenie. Jakie będzie jego drugie życie?
Był 23 lipca 2014 roku. Bobrek, owiana złą sławą dzielnica Bytomia. Dwóch nastolatków wkrada się wieczorem do opuszczonego zabytkowego kościoła ewangelicko-augsburskiego. Prawdopodobnie odryglowali drzwi. Nie było to trudne, w końcu obiekt był niemal codziennie dewastowany, a kilka razy nawet podpalany. Na pewno jednak ci chłopcy nie włamali się, żeby go spalić. Po co weszli do środka? Być może dla zabawy, być może, żeby palić papierosy. Ogień zaprószyli przypadkowo. Najpierw zajęła się firanka, zaraz potem – drewniana konstrukcja. Strażacy gasili pożar całą noc, a symbolem niszczycielskiej siły ognia stał się widoczny na zdjęciach z akcji gaśniczej krzyż. Coraz bardziej i bardziej przechylony, wieńczący tlące się zgliszcza kościelnej wieży…
Deska po desce
Chociaż kościół spalił się tylko częściowo, zniszczenia były bardzo poważne. Najbardziej ucierpiały fasada i właśnie wieża. Po pożarze specjaliści z Muzeum „Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie” bardzo sprawnie przeprowadzili inwentaryzację wszystkich elementów.
Plany przeniesienia obiektu do skansenu były znane już wcześniej, ponieważ w Bobrku popadał tylko w coraz większą ruinę. Długo brakowało jednak na to pieniędzy, a procedury przeciągały się. Poza tym z racji stosunkowo młodego wieku – budynek powstał w 1932 roku – i faktu, że kościół nie został zbudowany przy użyciu tradycyjnych technik ciesielskich i budowlanych, nie pasował do reszty otoczenia. Dopiero kiedy muzeum uzyskało nowe obszary, powstała koncepcja utworzenia kolejnej ekspozycji – budownictwa ery przemysłowej. Niestety, kiedy zapadły już decyzje i pojawiły się pieniądze, część kościoła strawił ogień. Wiadomo było, że można go albo szybko uratować, albo bezpowrotnie utracić. Te elementy, które udało się odzyskać, zostały przewiezione do magazynu chorzowskiego skansenu. Szkielet konstrukcji, deski podłogowe, okładziny, drzwi i okna… Było tego całkiem sporo, a każdą część dokładnie opisano i zdeponowano. Szczęśliwie wyposażenie wnętrza – m.in. ołtarz, ambona, chrzcielnica, krucyfiks, ławki czy żyrandole – trafiło do magazynów jeszcze przed pożarem. Wcześniejsze opróżnienie kościoła z tych przedmiotów uchroniło je od ognia. I to głównie one, jako najbardziej charakterystyczne, będą stanowiły o wartości odbudowanego kościoła. Elementy konstrukcyjne w dużej części odtwarzane są od nowa. Stare bowiem często były już zbyt wysłużone, by udźwignąć budowlę, choć i tak zostaną zachowane i wyeksponowane.
Eksponat także do liturgii
Jak tłumaczy dr Przemysław Nocuń z Muzeum „Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie”, kościół zostanie włączony do nowo powstającej ekspozycji budownictwa ery przemysłowej, jednak nie ma służyć wyłącznie do zwiedzania. – Z jednej strony będzie to eksponat muzealny, w którym pokażemy jak najwięcej oryginalnego wyposażenia. Będziemy w nim także prezentować wystawy o historii protestantyzmu na Górnym Śląsku, luteranach z Bytomia i Chorzowa czy historii firmy Christoph und Unmack, „producenta” kościoła. Ale jednocześnie – w porozumieniu z przedstawicielami Kościoła ewangelicko-augsburskiego – chcemy doprowadzić do tego, żeby obiekt był użytkowany przez ich społeczność, podobnie jak znajdujący się w skansenie kościół katolicki, który jest świątynią czynną – wyjaśnia.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się