„Tradycję przystępowania dzieci do Wczesnej Komunii Świętej trzeba pielęgnować i usilnie do niej zachęcać” – czytamy w uchwałach II Synodu.
W Kościele katowickim zwyczaj ten wprowadzono już w 1951 roku. Trwa do dziś, choć nieco stracił na sile. Wielkim promotorem tej idei w Kościele katowickim był bp Herbert Bednorz. Dostrzegał on w niej m.in. sposób na pogłębianie wiary w rodzinach.
Inne śniadanie
„Długotrwała praktyka wczesnej Komunii św. w diecezji wykazała, że rodzice, którzy zaangażowali się w przygotowanie dziecka, a potem co miesiąc chodzili z nim do spowiedzi i Komunii św., związali się wraz z całą rodziną na całe życie z Jezusem Eucharystycznym. To często decydowało o tym, że rodzina pozostawała wierna Bogu” – pisał w listopadzie 1984 r. biskup katowicki. Dobromiła Salik do Wczesnej Komunii przystąpiła w 1966 roku.
W parafii Niepokalanego Poczęcia NMP w Katowicach razem z nią przygotowywało się wówczas ponad 30 dzieci. – Pamiętam do dziś charyzmatyczną siostrę Benignę, szarytkę, i katechezy przez nią prowadzone. Z perspektywy czasu myślę, że jednym z owoców mojej Wczesnej Komunii jest praktyka codziennej Eucharystii. Dokładnie pamiętam też dni Wczesnej Komunii moich dzieci. Razem z mężem zdecydowaliśmy, że wszystkie – a mamy ich sześcioro – skorzystają z tego przywileju – mówi. – Ciekawą praktyką były też organizowane przez proboszcza, ks. Eugeniusza Szczotoka śniadania dzieci wczesnokomunijnych i ich rodziców tuż po Mszy – dodaje.
Jak przebudzenie
Troje swoich dzieci do wczesnej Komunii posłali również Małgorzata i Grzegorz Ochmanowie. Należą do Parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Świętochłowicach. Są też członkami Domowego Kościoła. Małżonkowie podkreślają, że od chwili rozpoczęcia przygotowania ich dzieci do Wczesnej Komunii na nowo odkryli Boga. – To było jakieś duchowe przebudzenie. Ja i mąż pochodzimy z „normalnych” rodzin. Nie wynieśliśmy z domu obrazu modlących się na klęczkach rodziców – mówi Małgorzata. – Pamiętam, że kiedy na świat przyszły nasze dzieci, zaczęliśmy im wszystko wyjaśniać. Początkowo nie zamierzaliśmy ich posyłać do Wczesnej Komunii. Kiedy jednak zaczęły robić znak krzyża, stawiały pierwsze pytania o wiarę, dla nas samych była to nowa forma katechezy. Nagle przyszła myśl: „A może Wczesna Komunia”? – wspomina. – Mało tego, na jednym ze spotkań, w których braliśmy udział razem z naszymi dziećmi, ktoś z rodziców zaprosił nas do Domowego Kościoła. – Tak zaczęła się nasza „duchowa kariera” – śmieje się Małgorzata. – Mówię „kariera”, bo cały czas trwamy w Ruchu. To może paradoksalne, ale, jak widać, odnaleźliśmy nasze miejsce w Kościele dzięki Wczesnej Komunii naszych dzieci – podkreśla. Ich starsza córka założyła już rodzinę. Najmłodsza ma 19 lat. Pomaga w przygotowaniu młodzieży do bierzmowania. Także ona jest zaangażowana w Ruch Światło–Życie. – Nasz syn, gdy szedł na niedzielną Mszę i spotykał po drodze kolegów – którzy omijali Kościół dużym łukiem – mówił: „idę się chrystianizować” – dopowiada.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się