Ślązak z wyboru, ogromnie zasłużony dla regionu, ze względu na słabnący wzrok przed 4 laty wyjechał do syna pod Tarnów. Teraz do Katowic wróciły jego znakomite obrazy i rysunki.
Można je oglądać do 8 kwietnia w Muzeum Archidiecezjalnym w Katowicach. Ta bardzo osobista wystawa nazywa się satis verborum, co oznacza "dość słów". Część prac jeszcze nigdy nie była pokazywana. – Ich tematem jest vanitas, którą kojarzymy z "marnością" z Księgi Koheleta. Prof. Bieniasz nazywa to inaczej – mówi, że to są śmieci. Z tym, że nie są to dla niego śmieci w pejoratywnym znaczeniu – mówi ks. Leszek Makówka, dyrektor Muzeum Archidiecezjalnego.
Dodaje, iż prof. Bieniasz podkreślał, że te śmieci są podobne do relikwii. – Śmieci, które nas otaczają, które nas identyfikują, które po nas pozostaną. Kiedy umrze pan czy ja, ktoś po nas będzie sprzątał. Ja już sprzątałem po kilku ciotkach i sprzątałem ich vanitas... Dlatego, wbrew pozorom, to wystawa bardziej w stronę życia niż w stronę śmierci. Ten temat jest jak najbardziej osadzony w życiu – tłumaczy dyrektor MA.
Prace prof. Bieniasza zajęły w muzeum dwie sale. Na obrazach i rysunkach bardzo często przewija się ludzka czaszka. Na jednym leży obok pięknych, soczystych owoców, namalowanych tak dobrze, że ma się ochotę po nie sięgnąć i zjeść... – Niektórzy boją się czaszki. A przecież wszyscy mają czaszkę... – mówi ks. Makówka. – Ta czaszka u Bieniasza jest często symbolem życia. On pyta, w którą stronę nasze życie pójdzie i co ostatecznie w tym życiu będzie miało sens – pyta, przechodząc przed kolejnymi obrazami: z czaszką i wypalonymi zapałkami, czaszką i motylami albo czaszką z Biblią, Hostią i kilkoma pędzlami.
Są takie obrazy, jak padły gołąb, odgrodzony jakimiś kratami od nieba, po którym płynie piękny obłok. Ks. Makówka zastanawia się, czy to nie jest metafora Śląska...
Prof. Maciej Bieniasz w 2012 r. przed katedrą w Katowicach Przemysław Kucharczak /Foto Gość