Nasi tam byli! Z tym, że więcej naszych było po stronie Krzyżaków, niż u Jagiełły... W Muzeum Górnośląskim otwarto wystawę o Ślązakach w bitwie pod Grunwaldem.
Właśnie im, a zwłaszcza jednemu z nich, jest poświęcona wystawa w Muzeum Górnośląskim w Bytomiu.
Ten Ślązak to książę Konrad VII Biały. Miał zaledwie około 16 lat, kiedy ze swoimi śląskimi poddanymi spod Bytomia, Koźla i Oleśnicy znalazł się na polu jednej z największych bitew średniowiecza. I to po przegranej stronie.
Wybuch wojny polsko-krzyżackiej zastał młodego księcia w Państwie Krzyżackim. Jego ojciec wysłał wtedy dwóch posłów, żeby sprowadzili Konrada do domu, zanim wokół zrobi się gorąco... Kurator wystawy Ewelina Imiołczyk podejrzewa, że chłopak uznał powrót na Śląsk w takiej chwili za czyn tchórzliwy, niegodny rycerza. – Uniósł się honorem i postanowił zostać... Miał dopiero około 16 lat i chyba nie do końca wiedział, co robi. Był młody, ambitny, chciał się wykazać – podejrzewa.
Młody książę ruszył więc z Krzyżakami pod Grunwald. Dowodził chorągwią, w której służyło 250-300 Ślązaków, w tym 80-90 ciężko uzbrojonych rycerzy. Prawdopodobnie przez większość bitwy stali w odwodzie. Poszli do ataku dopiero na sam koniec, wraz z Wielkim Mistrzem Ulrykiem von Jungingenem. Ich szarżę zatrzymały jednak chorągwie małopolskie, a później wojska krzyżackie zostały okrążone i zmiażdżone.
Konrad miał duże szczęście, że wyszedł z tej bitwy w jednym kawałku. Dostał się do niewoli, w której Polacy traktowali go bardzo dobrze. Jan Długosz zapisał w swojej kronice, że już dzień po bitwie król Władysław Jagiełło zaprosił Konrada na ucztę. Dobrze się zresztą znali, bo jako mały chłopiec Konrad był paziem na dworze królowej Anny Cylejskiej, drugiej żony polskiego króla.
Po bitwie Konrad wrócił do dobrej współpracy z Jagiełłą, a nawet u jego boku walczył z Krzyżakami w następnych wojnach.
Na wystawie w Bytomiu można zobaczyć autentyczne uzbrojenie z tego okresu. Jest np. wspaniały miecz o długości 1,1 metra, znaleziony w Tychach. Leżał 1,5 metra pod ziemią, a odkryto go przypadkiem w czasie budowy przy ulicy Damrota, niedaleko stacji kolejowej.
Są kamienne kule armatnie, podobne do tych, którymi pod Grunwaldem Krzyżacy ostrzelali Polaków. Na wojsku Jagiełły ten ostrzał nie zrobił zresztą wielkiego wrażenia. Taka wczesna artyleria sprawdzała się przy rozbijaniu budowli i zdobywaniu miast, a nie w otwartej bitwie.
W innych gablotach leżą śmiertelnie groźne topory bojowe, znalezione w województwie śląskim. Zapewne zostały użyte w niejednej bitwie... Jest autentyczna kolczuga, są puginały, inaczej zwane misericordiami – czyli krótka, bardzo ostra broń, którą rycerz dobijał swojego przeciwnika. Nie, nie z powodu bestialstwa, ale właśnie z litości. Nie było jeszcze służb medycznych, więc chodziło o to, żeby ciężko ranny przeciwnik nie konał w męczarniach całymi godzinami, ale żeby zakończył życie szybko.
Do najciekawszych eksponatów należą żelazne groty strzał. – Proszę zwrócić uwagę na ten: on ma w środku zbiorniczek na substancję zapalającą – Ewelina Imiołczyk wskazuje szeroki grot z małym otworkiem. – Został wydobyty z siedziby rycerskiej, która została spalona w 1414 roku... Prawdopodobnie więc ten grot przyczynił się do spalenia rycerskiego gródka – dodaje.
Wystawę „Ślązacy pod Grunwaldem” można oglądać w drugim budynku Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu – przy ul. Korfantego – do 31 maja.