Dla górnictwa zapaliło się światełko w tunelu. Rozpoczęte reformy przynoszą powolne, ale oczekiwane owoce. Nie znaczy to jednak, że jest różowo.
Jeszcze pół roku temu podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach zastanawiano się, czy optymistyczny scenariusz dla górnictwa ma szanse powodzenia. Było to „chwilę” po powołaniu do życia Polskiej Grupy Górniczej. Czy ta pozytywna wizja nie była tylko pobożnym życzeniem?
Grzechy przeszłości
Stan, do jakiego doprowadzono górnictwo, jest skutkiem wielu wcześniejszych zaniedbań. Co do tego chyba wszyscy są zgodni. – To branża, w której w decyzjach trzeba trochę wyprzedzać czas. Bo nie może być to polityka sprintu, okazjonalnych działań, lecz roztropnej troski widzianej w dłuższym horyzoncie czasowym – uważa prof. Jan Wojtyła, prezes Rady Nadzorczej PGG. Mocno pokutuje krótkowzroczność poprzednich obozów władzy. Długoletnie kontrakty zawarte w przeszłości, często po zaniżonych cenach, nadal w znacznym stopniu hamują rozwój branży górniczej. – Jeżeli komuś zależało na chwilowym efekcie i sprzedał węgiel po niskich cenach, to efekt chwili uzyskał, ale w perspektywie czasowej widać doskonale, że konsekwencje są opłakane – mówi prof. Wojtyła. – W czasach, w których była dobra koniunktura na węgiel, należało przewidywać lata chude. Sytuacja, jaką obserwujmy w górnictwie od początku ubiegłego roku, przypomina trochę pacjenta, który jest na OIOM-ie – dodaje.
Nie tylko ekonomia
W podjętej restrukturyzacji górnictwa obok wymiaru ekonomicznego nie wolno zapomnieć o kwestiach społecznych. Zimne kalkulacje ekonomiczne mogłyby nakazywać radykalne cięcia i zamykanie kopalń. – Ten z pozoru tylko racjonalny scenariusz nie zakłada takiej sytuacji, w której węgla mogłoby zwyczajnie zabraknąć. Wówczas źródeł energii należałoby szukać poza granicami kraju. Groziłoby to uzależnieniem się od innych rynków i koniecznością sprowadzania węgla lub innych paliw energetycznych do Polski. O tym, że nie powinniśmy grzebać górnictwa, wielokrotnie mówił też Marcin Krupa, prezydent Katowic. Tak było chociażby podczas tegorocznego Europejskiego Kongresu Gospodarczego w stolicy Górnego Śląska. Podkreślał wtedy, że o „węglu zapomnieć nam nie wolno, nawet wówczas, gdy będziemy musieli ponieść w skali kraju pewne koszty społeczne z tym związane”. Tradycje górnicze na Śląsku są wciąż silne. Kopalniane szyby czy usypane hałdy na dobre wpisały się w krajobraz naszego regionu. Są świadectwem ciężkiej pracy górników i unikatowym zjawiskiem w skali kraju. Ale to nie wszystko. W tradycji naszego kraju za górnictwem przemawiają przede wszystkim racje społeczne. Mają one mocne umocowanie w polskiej konstytucji. Jak zauważa prof. Wojtyła, „zapomina się dzisiaj o zachowaniu fundamentalnej zasady sprawiedliwości społecznej, a także o znaczeniu społecznej gospodarki rynkowej”. – Przymiotnik „społeczny” dla wielu jest trochę niewygodny. Częściej mówi się o gospodarce rynkowej z pominięciem tego dobra, jakim jest człowiek – dodaje.
Solidarnie znaczy razem
Optymizmem napawa zgoda Komisji Europejskiej na przekazanie przez polski rząd prawie 8 mld zł na świadczenia przedemerytalne. Te ważne środki pozwolą złagodzić konsekwencje ekonomiczne związane z utratą pracy czy zmniejszeniem zarobków.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się