Wizerunek Miłosiernego Jezusa leżał na śmietniku. Przygarnął go miejscowy proboszcz. W Roku Miłosierdzia zaniósł go do wszystkich dzielnic parafii.
Parafianie spotykali się w różnych miejscach parafii. Koronkę do Miłosierdzia Bożego odmawiali już między blokami, przy zakładach pracy, szkole, ośrodku zdrowia, a nawet pod barem. Scenariusz ten sam: w dłoni różańce, obraz Miłosiernego Jezusa, nad głowami trzepoczący transparent z logo Roku Miłosierdzia i słowa wspólnej modlitwy: "Dla jego bolesnej męki, miej miłosierdzie dla nas i całego świata".
Cotygodniowa koronka w różnych częściach parafii była odpowiedzią na zaproszenie papieża do dobrego przeżycia Roku Miłosierdzia. W modlitewną akcję szybko włączyli się parafianie. Co piątek gromadziło się ok. 100 osób. – Ludzie sami prowadzą modlitwę. Kapłan rozpoczyna, a my kontynuujemy. – W Roku Miłosierdzia postanowiliśmy w ten sposób przepraszać Miłosiernego Ojca i powierzyć Mu sprawy osobiste i parafialne – podkreśla Grzegorz Olszewski.
– Dla tych, którzy nie chodzą do Kościoła, taka forma manifestacji wiary była wielkim zaskoczeniem. Dziwili się, że katolicy modlą się na skrzyżowaniach, pod familokami, na ulicach – relacjonuje proboszcz. – Wielu z nich było obojętnych. Jednak niektórzy, wracając z pracy czy robiąc zakupy, zatrzymywali się. Czasem też wracające ze szkoły dzieci modliły się razem z nami. Z wielu okien wychylali się starsi i schorowani parafianie – opowiada proboszcz. – Ludzie reagują różnie. Na przykład dzisiaj kilku młodych zaczęło wyzywać i krzyczeć. Nic sobie z tego nie robimy. To się zdarza. Może to jakiś znak. Mam nadzieję, że poprzez naszą modlitwę dotrzemy do tych miejsc i osób w parafii, które potrzebują duchowego uzdrowienia – zastanawia się.