Ukrzyżowany Chrystus wyciąga ręce, jakby pragnął objąć każdego człowieka, jakby chciał przytulić nas do serca i powiedzieć, że nas kocha.
Tak o mocy krzyża mówił w kościele św. Jana i Pawła Męczenników w Katowicach bp Marek Szkudło. W niedzielę peregrynował tam krzyż Jana Pawła II.
- W pewne Boże Narodzenie uświadomiłem sobie, że Jezus nie tylko wszedł w ludzkie bytowanie i się uniżył, ale że od tego czasu ma ludzką twarz. A to oznacza, że ma twarz moją, twoją i każdego bliźniego. Gdy tak spojrzymy, przestaniemy myśleć, że niektóre osoby powinny zniknąć z naszego życia. Uświadomimy sobie, że Chrystus nas kocha i chce, byśmy zauważali swoich bliźnich. Gdy patrzymy na ten krzyż, który Jan Paweł II obejmował podczas swojej ostatniej Drogi Krzyżowej, przypominamy sobie, że nasz papież w ten wieczór zjednoczył się z Bogiem. Że ludzie będący wtedy w Koloseum nie przemierzyli takiej drogi, jak on, który siedział w fotelu i tulił krzyż. Prośmy Jezusa, byśmy mieli zawsze odwagę zbliżyć się do Niego i objąć Go, aby to nasze zespolenie dawało nam siłę oraz wiarę - mówił.
- Krzyż Jana Pawła II wędruje po kołach Towarzystwa Brata Alberta. W tym roku brat Albert skończyłby sto lat. Natomiast od 35 lat działają nasze koła. Z okazji tego jubileuszu wędruje u nas krzyż papieski. Trzymał go w rękach Jan Paweł II na tydzień przed śmiercią. Powiedział wtedy: "I ja także ofiaruję moje cierpienia, aby dopełnił się Boży plan". Dla nas ten krzyż jest relikwią - mówił ks. Zygmunt Klim, kapelan katowickiego koła.
- Ponieważ przy kościele św. Jana i Pawła Męczenników działa katowickie koło, dlatego do tej parafii przyjechał krzyż papieski. Następnie relikwia zostanie przewieziona do kościoła św. Anny, do parafii naszego kapelana ks. Zygmunta Klima. Stamtąd krzyż odjedzie do Świętochłowic-Lipin - poinformował Krzysztof Podlas, prezes katowickiego Koła Towarzystwa Brata Alberta.
Po Mszy św. zaproszone osoby przeszły do siedziby koła. Przy wspólnym posiłku odbyło się spotkanie pracowników opieki społecznej, bezdomnych oraz gości.